Rycerz z Maracay

redakcja

Autor:redakcja

22 lipca 2011, 01:29 • 6 min czytania

Ł»aden z nich zapewne się nie spodziewał, że skończy się tak wspaniale. Choć zapowiadali walkę do upadłego, nikt nie przypuszczał, że stawką będzie nie tylko ich honor. Wenezuelscy piłkarze przechodzą samych siebie, osiągając rekordowy wynik w historii ich występów na Copa America. Na ich czele stoi pomocnik, który każdym kolejnym spotkaniem zdaje się potwierdzać, że to właśnie on uchodzi za najlepszego piłkarza w historii kraju Hugo Chaveza – Juan Fernando Arango.

Reklama

Ktoś może powiedzieć, że to tylko trybik, że sukces kadry nie może zostać przypisany jednemu zawodnikowi, że bramki strzelali inni zawodnicy – i ten ktoś ma oczywiście rację. Arango swoją rolę na argentyńskich boiskach spełnia bowiem w stu procentach – jest doskonałym łącznikiem pomiędzy defensywą, a ofensywą tej drużyny. Swoim doświadczeniem zapewnia spokój i opanowanie, a doskonałym potwierdzeniem jego zasług dla gry Wenezueli jest opaska, widniejąca na jego ramieniu. I choć po turnieju ofertami zasypani zostaną Cesar Gonzalez, Rincon, Rondon czy Vizcarrondo, on w spokoju powróci do Gladbach i zacznie przygotowania do nowego sezonu. On skosztował już wielkiego futbolu, zdobywając bramki na największych stadionach Hiszpanii i Niemiec.

Odgrywa w reprezentacji rolę książkowego Atosa, służy radą i doświadczeniem, swoje zdolności przywódcze demonstruje na każdym zgrupowaniu kadry narodowej za kadencji trenera Fariasa. To właśnie ten szkoleniowiec powierzył mu opaskę kapitańską, zresztą nie można mu się dziwić – to właśnie Juan Fernando Arango jest najbardziej rozpoznawalnym i prawdopodobnie najlepszym piłkarzem, jakiego kiedykolwiek wydała na świat wenezuelska ziemia. Złośliwi twierdzą, że nigdy nie grałby na tak wysokim poziomie, gdyby nie kolumbijscy rodzice. Po części to być może prawda – Wenezuela nigdy nie słynęła z przesadnego zamiłowania do futbolu, w kraju Hugo Chaveza zawsze popularniejszy był baseball, co odbijało się na liczbie reprezentantów tego kraju w europejskich klubach. Arango nie był pierwszym, ani ostatnim futbolistą z „małej Wenecji”, który zagrał w zespole ze Starego Kontynentu. Cztery lata przed jego debiutem na Majorce, do Europy przybył pomocnik Gabriel Urdaneta, który przez ponad pół dekady grał w szwajcarskich przeciętniakach. Na przełomie wieków nieudany sezon w hiszpańskiej Cordobie spędził także napastnik Ruberth Moran. Arango miał zmienić postrzeganie wenezuelskiej piłki jako południowoamerykańskiego, futbolowego zaścianka. I pośrednio mu się to udało.

Reklama

Renomę wyrobił sobie, jak wielu zresztą piłkarzy pochodzących z krajów obu Ameryk, notując coraz to lepsze występy w lidze meksykańskiej. Wcześniej wyróżniał się grą w swojej narodowej lidze, debiut na poziomie drugoligowym zaliczył w wieku 17 lat, zaś w pierwszej lidze – dwa lata później. W 2000 roku został zawodnikiem Monterrey, gdzie trafił na prośbę ówczesnego szkoleniowca klubu, Benito Floro, znanego również z pracy w lidze hiszpańskiej (między innymi z Realem Madryt). Nie udało mu się wygrać żadnego trofeum, zdobył jednak uznanie na rynku transferowym świetnym przeglądem pola, doskonałymi podaniami i kluczowymi asystami. Wystarczył sezon, by Juan trafił do o wiele więcej znaczącego w Meksyku zespołu – Pachuca FC. Wenezuelczyk objawił tutaj jeszcze jeden swój talent – strzelecki, zadebiutował też w rozgrywkach Ligi Mistrzów CONCACAF, gdzie zdobył pierwszego w swojej karierze hat-tricka. W przeciągu krótkiej, półtorarocznej przygody z tym klubem Arango trafił do siatki rywala 20 razy, co jak na ofensywnego pomocnika nie jest najgorszym rezultatem.

Sezon 2003/04 spędził w Puebli – i jak się okazało były to jego ostatnie spotkania na kontynencie amerykańskim. Od 2004 roku czarował już w Hiszpanii, na wspomnianej Majorce, grając w barwach miejscowej, pierwszoligowej drużyny. Słów „czarował” tudzież „zachwycał” wcale nie możemy uznawać za nadużycia, wszak już w swoim drugim sezonie gry dla hiszpańskiego klubu był najlepszym strzelcem drużyny z jedenastoma bramkami na koncie. Zajął też trzecie miejsce w plebiscycie na najlepszego piłkarza z krajów latynoamerykańskich występujących w La Liga, ulegając między innymi słynnemu Pablo Aimarowi. Błyskawicznie zdobył ogromną popularność w swojej ojczyźnie, stając się sportowcem rozpoznawalnym na równi z czołowymi baseballistami wenezuelskimi. Zyskiwał różne przydomki, od najprostszego, a jednocześnie najbardziej chwytliwego „Arangol” po „Karaibski huragan”, jak ochrzciły go latynoskie media. Jeden z tamtejszych piosenkarzy, Victor Munoz, zaśpiewał nawet pieśń, dedykowaną jego wspaniałej technice. Ale nic w tym dziwnego – jeśli strzela się TAKIE bramki…

Gwiazda Arango świeciła w pełni, a działacze Mallorci przegapili najlepszy moment na jego sprzedaż. Po dwóch-trzech latach jego gry w Hiszpanii zgłaszali się po niego dyrektorzy najlepszych klubów Europy, z takimi tuzami jak Arsenal czy Liverpool na czele. Wydawało się, że hiszpański zespół może zażyczyć sobie za niego sumę co najmniej kilkunastu milionów euro, a każda drużyna chętna na jego kupno musiała po prostu taką kwotę zapłacić! Taka bowiem była rynkowa cena Wenezuelczyka, niestety spadająca wraz z wiekiem i coraz krótszym czasem, jaki pozostawał do końca jego kontraktu. Ostatecznie osiągnęła ona pułap trzech milionów euro, za które Arango przeniósł się do Borussi Mönchengladbach, podpisując trzyletni kontrakt.

Początki Juana w klubie wyglądały naprawdę dobrze – choć w pierwszym sezonie zdobył ledwie dwa gole, to jednak wyróżniał się największą liczbą asyst spośród swoich kolegów z drużyny. Ostatni sezon rozpoczął się jednak znacznie słabiej – choć otrzymał opaskę kapitańską, otrzymywał znacznie mniej szans od trenera, Michaela Frontzecka – na dodatek sytuacja Gladbach w tabeli po rundzie jesiennej wyglądała beznadziejnie. Wszystko zmieniło się wraz z przyjściem Luciena Favre, który odmienił oblicze zespołu, ponownie zaufał umiejętnościom Arangola i zapewnił, przy czynnym udziale Wenezuelczyka, utrzymanie po ciężkich barażach z Bochum.

W reprezentacji zadebiutował już w wieku 19 lat, dwa lata później strzelił swoją pierwszą bramkę w meczu eliminacyjnym do Mistrzostw Świata w Korei i Japonii. Choć zaliczył cztery turnieje Copa America (a niedługo skończy grę w piątym z nich), dopiero na tym rozgrywanym w jego ojczyźnie strzelił swojego premierowego gola w tych rozgrywkach, trafiając w ćwierćfinale z Urugwajem (przegranym ostatecznie 1:4). Wszyscy eksperci potrafią jednak docenić jego rolę w znaczącej poprawie gry wenezuelskiej drużyny na podstawie ostatnich lat – to właśnie był tym punktem przełomowym, który przekonał Europę, że warto stawiać na jego rodaków. Kto wie, czy to właśnie dzięki niemu do Europy trafili Rondon, Rincon, Rosales czy Orozco, czyli przedstawiciele najnowszego, niezwykle obfitego piłkarsko pokolenia w Wenezueli.

Przez większość czasu trwania jego kariery, Arango nie imały się urazy – dość powiedzieć, że w latach 2005-2008 opuścił zaledwie jeden ligowy mecz. Dłuższą przerwę miał tylko na początku swojej przygody z Majorką, gdy opuścił miesiąc treningów po fatalnym starciu z zawodnikiem Sevilli, Javim Navarro. Cała sytuacja wyglądała naprawdę źle i Wenezuelczyk miał spore szczęście, że skończyło się na dość krótkiej, zważając na okoliczności, przerwie.

Tak, Arango był przełomem. To prawdziwa ikona wenezuelskiego futbolu, fenomen społeczny, mający nawet w swojej ojczyźnie szkółkę piłkarską swojego imienia. To jedna z kolejnych jego zasług dla rozwoju piłki nożnej w tym kraju, w którym – jak już było wspomniane – nigdy futbol nie stał na pierwszym miejscu. Ma szansę zostać liderem we wszystkich reprezentacyjnych statystykach – w sobotę zaliczy zapewne swoje setne spotkanie w kadrze, a do Jose Manuela Reya brakuje mu ledwie dwunastu meczów. Jest gorszy tylko o dwa gole od najlepszego strzelca, Giancarlo Maldonado. To świadczy tylko i wyłącznie o tym, z jak świetnym zawodnikiem mamy do czynienia; myślę, że nie będzie musiał długo czekać z pomnikiem na jego cześć w centrum Caracas.

ADRIAN CELIŁƒSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama