W regulaminie ekstraklasy doszło do kosmetycznej zmiany. Dodano taki punkt: „W sytuacji, gdy przed zakończeniem rozgrywek zespół uczestniczący w zawodach zapewnił już sobie tytuł mistrza Polski, zespół przeciwny przed rozpoczęciem procedury ustawiania zespołów wychodzi na boisko pierwszy i ustawia się w szpaler, witając zespół mistrza Polski. Procedurę tę stosuje się podczas każdego z kolejnych zawodów aż do zakończenia rozgrywek”.
Nie jest to głupie. Ale jednak trochę obciachowe.
Tak zwane szpalery wyglądają efektownie, są dowodem uznania, wyrazem szacunku. Kiedy drużyna pokonana ustawia taki szpaler i oddaje cześć mistrzowi – tylko przyklasnąć. Moglibyśmy długo pisać tego rodzaju słodkości, ale skwitujmy to prosto: szpalery są fajne.
Gorzej jednak, gdy ładne gesty zostają narzucone odgórnie i zapisane w regulaminach – to tzw. nadgorliwość władzy. Szpaler ma sens i znaczenie wówczas, gdy tworzy się niemal samoistnie, gdy wynika on albo z wewnętrznej potrzeby samych pokonanych, albo z jakiejś wieloletniej tradycji. Natomiast szpaler zadekretowany to nieporozumienie – to tak urzędowy nakaz mówienia dzień dobry, proszę i przepraszam. Tylko czekać aż pojawi się w regulaminie punkt: „W sytuacji, gdy przed zakończeniem rozgrywek piłkarz uczestniczący w zawodach ogłosi zakończenie kariery sportowej kibice obecni na stadionie mają wstać i płakać ze wzruszenia”.
Szpaler dla Wisły Kraków zrobiło w poprzednim sezonie Zagłębie Lubin – i właśnie dlatego było to miłe, że Zagłębie NIE MUSIAŁO.