Litry potu i kupa szczęścia. Śląsk Wrocław przegrał rewanżowy mecz z Dundee United, ale dzięki bramkom zdobytym na wyjeździe awansował do kolejnej rundy eliminacji LE. Mecz nawet fajnie się oglądało, bo Szkoci jak to Szkoci – wypili cały bar w hotelu i poszli się nawalać i awanturować na najbliższe boisko. Po czterech minutach było 2:0 i wydawało się, że nic z tego nie będzie. No ale ostatecznie jest – szczęśliwe 3:2 dla przeciwników, czyli zwycięska porażka. Bohaterem Sebastian Dudek, któremu w poprzednim sezonie drwal Kascelan złamał nogę. Teraz Dudek wrócił i pocisnął z dystansu tak, że będą go nosić na rękach.
Trzeba sobie powiedzieć jasno: w tym dwumeczu Śląsk sobie ładnie kopał piłkę w środku pola, ale też miał WIELKIEGO FARTA. W pierwszym meczu dwie setki niewykorzystane przez Dundee, teraz też kilka razy sytuacji, gdy się strasznie kotłowało, piłka wybita z linii, zmarnowane sam na sam w doliczonym czasie gry… Kultura gry, jak to się ładnie określa, była po stronie gości, ale w życiu tak bywa, że najładniejszą laskę niekoniecznie podrywa kulturalny goguś, czasami zgarnia ją okoliczny rzezimieszek. Dundee to właśnie tacy źli chłopcy, którzy chcieli wyrwać panienkę na końskie zaloty i prawie, prawie im się udało.
>>> PRE-ORDER FIFA 12 JUŁ» WYSTARTOWAŁ. ZAMÓW I ZGARNIJ EKSKLUZYWNE BONUSY! <<<
Tak to właśnie było – wrocławianie rozgrywali w sposób bardzo miły dla oka, taki „cywilizowany”, natomiast Szkoci robili to, co kochają, czyli walczyli. Trochę jednak chyba przekombinowali, bo ilekroć w tym dwumeczu wychodzili na prowadzenie, przestawali grać na hurra do przodu, co jeszcze im wychodziło, a zaczynali defensywkę – czyli mniej więcej to, na co nastawili się w pierwszym spotkaniu. Zostali skarceni we Wrocławiu, zostali i teraz. W Śląsku kapitalne jest to, jaką przygodę przeżywają zawodnicy, którzy grali w tym klubie jeszcze w niższych ligach. Sebastian Dudek przeszedł przecież do Śląska z Promienia Ł»ary dawno temu i trzy lata spędził w drugiej lidze. Dariusz Sztylka kopał się nawet w trzeciej i rywalizował tam z takimi zespołami jak TOR Dobrzeń Wielki, Walka Makoszowy czy Motobi Bystrzyca Kąty Wrocławskie. Minęło kilka lat i ci zaprawieni w bojach faceci doczekali momentu, że na mecz nie pojechali autobusem podmiejskim, tylko polecieli wynajętym samolotem – do Szkocji. Zagrali mecz w europejskich pucharach, na niezłym stadionie, awansowali do kolejnej rundy. Świata nie podbiją, ale przeżyli coś pięknego i kiedy spojrzą wstecz, chyba sami nie uwierzą, że tak to się wszystko potoczyło…