Rok 2010, zgrupowanie reprezentacji Chile przed mundialem. „Wszystko, co pan robi, to jeden wielki bałagan. Po co podnosi pan nogi tak wysoko, do głowy przeciwnika? To nie ma sensu. Jeśli chce pan grać ze mną, powinien pan robić to, o co proszę. Niepotrzebni nam bohaterowie”. Arturo Vidal zbaraniał. Rok 1997, boisko treningowe Velez Sarsfield. Jose Luis Chilavert schodzi ze zwieszoną głową. „Panie Chilavert, czy jest pan szczęśliwy?”.
Można polemizować, czy należy do czołówki światowych trenerów. Z jednej strony osiąga dobre wyniki z przeciętnymi drużynami, z drugiej – wciąż brakuje mu spektakularnego sukcesu. Jedno wiadomo na pewno – przy Marcelo Bielsie nie można się nudzić. Arturo Vidal zachowywał się na treningu, jak gwiazdka. Robił wszystko po swojemu. I jeśli czegoś się spodziewał ze strony selekcjonera, to albo obojętności, albo zjebki. Chilavert mógł zmagać się z jakimś prywatnym problemem. Tego nie wiemy. Ale powiedzcie, który trener zapytałby zawodnika, czy jest szczęśliwy? I druga sprawa – który trener mówi do swoich zawodników na pan?
Marcelo Bielsa.
Blisko dwa tygodnie temu został trenerem Athletic Bilbao. Na miesiąc przed przylotem do Kraju Basków, zaszył się w swoim pełnym płyt i kaset gabinecie. Oglądał mecze swojego nowego zespołu. Łącznie 55 spotkań, z czego 42 x 2. Dlaczego? Bo nie wystarczy obejrzeć mecz raz, aby gruntownie go przeanalizować. – Dzięki temu zagłębiłem się w sytuację drużyny. Obserwowałem, jakie zmiany zachodziły w niej przez cały sezon – powiedział Argentyńczyk hiszpańskim mediom. Efekt analizy – cztery nagrania wideo – zamieścił w internecie.
Na spotkaniu z działaczami z San Mames, nie poprosił o żaden transfer. Zdecydował się grać tymi, których ma do dyspozycji. Dodatkowo włączył do drużyny czterech młodzieżowców. Tradycyjnie. Kiedy pracował w Newell’s Old Boys, przygotował w swoim biurze wielką mapę Argentyny. Pozaznaczał na niej miasta, w których grali najbardziej utalentowani juniorzy. Potem osobiście do nich jeździł, rozmawiał i zapraszał na dalsze testy.
W Bilbao, podobnie jak w każdym innym miejscu, gdzie pracował, szybko zaskarbił sobie sympatię kibiców. Kiedy niestrudzenie rozdawał autografy po treningu, jeden z fanów krzyknął:
– Trenerze, Gaizka Toquero musi grać!
– Mówiłem mu właśnie, ale nie był dysponowany – odpowiedział Bielsa.
Na kontakt z Argentyńczykiem nie mogą też narzekać dziennikarze. Wyznaje zasadę, że każdy z nich zasługuje na taką samą uwagę. Od najważniejszej telewizji do prowincjonalnej gazetki o drobnym nakładzie. Ale z mediami rozmawia tylko na konferencjach. Na „exclusive” nie ma szans. Ale każdy i tak jest zaspokojony. Konferencje trwają niekiedy po 3-4 godziny.
Wtedy sypie anegdotami, o których wspomina się przez lata. Np. na jednym z pierwszych spotkań z dziennikarzami w Velez Sarsfield, Bielsa zapytał: „Wiecie panowie, co mi się najbardziej podoba w klubie? Auto Claudio Husaina, jest fantastyczne!”. Albo inny przykład. „Waszą bronią jako dziennikarzy jest słowo pisane. Moją – słowo mówione. Używam pięćdziesięciu zdań, aby przedstawić jakiś pomysł, a wy potem macie to zmieścić w jednej linii”.
– Człowiek z nowymi ideami jest szaleńcem, dopóki jego metody nie triumfują – to zdanie można chyba określić jego mottem trenerskim. A że metody Bielsy są, powiedzmy, specyficzne, to ksywa „El Loco” nie może dziwić. Słyszeliście, co robi, gdy ma do czynienia z niepewnymi siebie piłkarzami? Wierci im dziurę w brzuchu. Przypomina ich trudną przeszłość, dzieciństwo spędzone w biedzie tak długo, aż zrozumieją, że warto się poświęcić. Mają darzyć samych siebie szacunkiem i być pracowitymi. Bo na treningach, cytując Roberta Burneikę, nie ma, no, opieprzania się. Zajęcia są u niego wykańczające.
Po nich przychodzi czas na odprawę. Bielsa przygotowuje trwające nie dłużej niż 7 minut filmiki, na których pokazuje piłkarzom, co zrobili źle, a co dobrze. I dyskutuje – to słowo klucz. Nie narzuca swojego punktu widzenia, jest otwarty na zdanie drugiej osoby. Tak samo jest zresztą z dziennikarzami. Na jednej z konferencji wypomniano Bielsie błąd. Ustosunkował się do tego, odpowiedział na kolejne pytanie, a następnie wrócił do poprzedniego. I przyznał się do pomyłki. Gorzej mają piłkarze. Jeśli oni nie zrozumieją swoich błędów, będzie im je tłumaczył 1000 razy. Tyle że nie wszystko da się zrozumieć…
– Carlos, wykorzystaj to podanie wertykalnie! – krzyknął do Teveza podczas meczu igrzysk olimpijskich w Atenach. Argentyńscy dziennikarze żartują, że Carlitos do teraz zastanawia się, o co Bielsie chodziło… Zacytujmy jeszcze anegdotkę odpowiedzianą przez jednego z jego współpracowników.
– Wszedłem do szatni, patrzę, a Marcelo siedzi smutny. Pytam – co się stało?
– Zastanawiam się, jak wytłumaczyć Ortedze w pięć minut to, na co zwykle potrzebuję pół godziny.
Pozostałe interesujące historie możecie znaleźć w necie. Wszystkich nie będziemy cytować. Albo np. na Facebooku, gdzie założono fanpage z najciekawszymi cytatami Bielsy. A co tam, wrzucimy kilka:)
– Łatwiej jest wygrać, niż planować osiągnięcie remisu.
– Popatrzcie na swoje twarze, a zobaczycie, jak znakomitymi piłkarzami jesteście. Tego meczu nie przegramy.
– Sukces jest wyjątkiem, który zdarza się co jakiś czas.
– Nigdy nie dałem się omamić komplementom. Komplementy w futbolu to absolutna hipokryzja.
– W tym domu albo się pracuje, albo uczy – wysłuchiwał w dzieciństwie od swoich rodziców prawników. Ł»adna z tych opcji nie dawała mu satysfakcji. W wieku 17 lat wyjechał do akademika Newell’s Old Boys w celu zrobienia kariery. Po latach wspominał. – Byłem sfrustrowanym i przegranym piłkarzem. Po czterech-pięciu meczach zorientowałem się, że nie będę jakościowym zawodnikiem. Postanowiłem, że stanę się jakościowym trenerem. Studiowałem 5 lat fizjologię, żeby zrozumieć, jak zachowuje się ciało z punktu widzenia medycyny.
Jego ostatni wielki sukces to reprezentacja Chile. Pod wodzą Bielsy zaczęła grać wyjątkowo atrakcyjną piłkę. Czasami – hurra, do przodu. Ale, koniec końców, wskoczyła na wyższy poziom. Oglądaliście Copa America? Tak, Chile odpadło, ale wcześniej prezentowało naprawdę widowiskowy futbol, który zaszczepił im właśnie „El Loco”.
Czy tak samo będzie grał Athletic Bilbao? Wielce prawdopodobne. Sami ostrzymy sobie zęby na ich konfrontacje z najlepszymi. Realem i Barceloną. Są skazani na pożarcie? Pewnie tak. Ale… – Te momenty w moim życiu, kiedy dojrzewałem, są związane z porażkami. Sukces nas deformuje, oszukuje i sprawia, że stajemy się gorsi, że zakochujemy się w samym sobie. Porażka uczy, czyni nas solidnymi – tłumaczy swoją filozofię Bielsa.
TOMASZ ĆWIÄ„KAŁA
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]