Wisła Kraków łatwo wyeliminowała Skonto Ryga, więc o ile przyjmiemy, że normalność rzadko jest w polskiej piłce powszechna – zdarzyło się coś godnego uwagi. Piłkarze, którzy zarabiają po 100 tysięcy złotych na miesiąc pokonali takich, co zarabiają 3 tysiące i to nawet do zera. Brawo. Pięknego gola, pierwszego dla „Białej Gwiazdy”, zdobył Ivica Iliew.
Mecz ogólnie bez historii. Każdy z ciekawością zerkał, czy może polski klub nie kompromituje się po raz kolejny, ale jednak nie – nie tym razem. Najciekawszą informacją, jaką usłyszeliśmy, było to, że Franciszek Smuda nie mógł przyjść na stadion, ponieważ jest na urlopie. Aż się zaczęliśmy zastanawiać, gdzie był od 10 czerwca aż do końca miesiąca, ale to widocznie nie był urlop, tylko praca umysłowa w ogródku. Ktoś mógłby zapytać, po co „Franz” miałby przychodzić na Wisłę, skoro w jej barwach i tak grają prawie sami obcokrajowcy. W sumie prawda, ale wiecie… Po prostu wypada. Trener Szkocji przyleciał do Polski, mimo że na Dundee United o kadrę tak naprawdę nie ociera się ani jeden zawodnik. Selekcjoner generalnie BYWA. To tu, to tam. Ale Franek tylko tam – na wakacjach. Nawet w czasie finałów MŚ poleciał na wakacje, zamiast do RPA. Dzisiaj mógł też obejrzeć spotkanie Borussii Dortmund z Mainz (czyli Polacy kontra farbowany lisek, Eugen Polanski), albo mecz Lecha z Sivassporem. Mógł zrobić sto różnych rzeczy, ale… wakacje? Znowu?! Franiu, odpoczniesz po Euro 2012 – będziesz miał ze dwa lata wolnego.
Dobra, olać Smudę. W sumie to może nawet lepiej jak on jest na urlopie, a nie w pracy, przynajmniej nie udziela wywiadów. Jest wiele firm, które najlepiej funkcjonują wówczas, kiedy szef zabiera sekretarkę i jedzie na szkolenie.
Wisłę czeka teraz mecz z Liteksem Łowecz, czyli – jak to powiedział Patryk Małecki – z Łowiczem. Łowicz to jednak troszkę co innego i radzilibyśmy nie stawiać znaku równości między Liteksem i Pelikanem. Kiedyś już z tym klubem grał Widzew Łódź i wyszedł z tego jeden z bardziej dramatycznych dwumeczów w historii. Przypominamy…