To się ociera o szczyt niegospodarności. Jeśli wierzyć przeciekom mediów – a są to przecieki już powszechne – stadion Legii będzie nazywał się Pepsi-Arena (czy jakoś tak, w każdym razie słowo „Pepsi” będzie obecne). Światowy koncern ma zapłacić sześć milionów złotych. Tylko – no właśnie, tu jest pies pogrzebany – komu? Podobno Legii. Nie Warszawie, która obiekt ten drogi obiekt zbudowała, tylko Legii.
Jakiś czas temu magazyn „Forbes” napisał, że warszawski klub rocznie płaci miastu za wynajem stadionu około 2,7 miliona złotych – wierzymy w tę sumę, „Forbes” to nie „Twoje Imperium”. Teraz na sprzedaży nazwy do obiektu, który powstał z pieniędzy miejskich Legia pozyska 6 milionów rocznie. Zestawcie te liczby – Legia wynajmuje stadion za 2,7 miliona, a potem za samą nazwę kasuje 6. 3,3 miliona na plusie z nieswojej inwestycji. Ł»yć, nie umierać.
Dla Legii to oczywiście kapitalny biznes i chylimy czoła przed sprytem działaczy. Ale w Urzędzie Miasta muszą pracować wyjątkowi amatorzy. Przy obecnych opłatach stadion zbudowany przy Łazienkowskiej nie zwróci się NIGDY, bo zanim się zwróci, to już się rozsypie – nie sądzimy, by wytrzymał ze 150 lat. Można było jednak tę inwestycję spłacić, gwarantując sobie prawo do „handlowania” nazwą obiektu, ale i to prawo zostało lekką ręką przekazane najemcy. W ten oto sposób ITI nie dość, że dostało warty kilkaset milionów złotych stadion w praktyce za darmo (tak, tak, wiemy – kupili trochę stołów, krzeseł i jakiś sprzęt AGD, urządzili jakieś pokoje i gabinety), to jeszcze teraz na tym stadionie będzie zarabiać, zamiast powoli tę – nazwijmy to – „pożyczkę” miastu spłacać. To się absolutnie kupy nie trzyma.
Gdyby Legia zbudowała stadion, tak jak to zrobił Arsenal Londyn na przykład, to oczywiście handlować nazwą miałaby pełne prawo. Ale tu mamy do czynienia z czym innym.
Budujesz piękny, luksusowy dom, wynajmujesz go komuś za śmieszne 2 tysięcy złotych miesięcznie, co oznacza, że nigdy ci się ta chałupa nie spłaci – ale trudno, lepsze 2 tysiące niż nic, a do najemcy masz sentyment (facet lubiany w okolicy). No i ten facet płaci ci 2 tysięcy złotych, ale dodatkowo stawia w ogródku reklamę, za którą zgarnia 20 tysięcy. W ten oto sposób żyje sobie bardzo wygodnie, a ty… Ty jesteś debilem.
PS Darujcie sobie teksty o kosztach utrzymania obiektu, płaconych przez Legię i sięgających 12 milionów złotych rocznie – to bajeczki dla naiwnych dzieci.