Ekwiwalent za wyszkolenie, czyli absurd goni absurd

redakcja

Autor:redakcja

19 lipca 2011, 15:49 • 3 min czytania

Przemysław Wróbel przez rok nie był zgłoszony do żadnych oficjalnych rozgrywek. Przez ponad dwanaście miesięcy nie rozegrał żadnego oficjalnego spotkania i chyba jeszcze długo nie rozegra. Przez przepisy PZPN i, jak twierdzi, złośliwość Cracovii. A klub uważa zupełnie co innego…
– To niewiarygodne, że żeby móc rozwijać się piłkarsko, muszę wyjechać z Polski. Za granicą mogę grać normalnie, w ojczyźnie już niestety nie – mówi Wróbel, 21-letni bramkarz.

Ekwiwalent za wyszkolenie, czyli absurd goni absurd
Reklama

W 2007 roku został wypatrzony przez Cracovię w Młodzieżowej Szkole Piłkarskiej w Szamotułach. W Krakowie zaoferowano mu kontrakt na pięć sezonów. Zgodził się, a że był niepełnoletni, dokumenty podpisali rodzice. W Młodej Ekstraklasie nie był pierwszym bramkarzem, ale rozegrał kilkanaście spotkań. – Wiele rzeczy nie podobało mi się w klubie, więc mówiłem głośno, co myślę. Moje zachowanie oburzyło niektóre osoby, zaczęli robić mi na złość. Możliwe, że decyzja o tym, żeby mnie nie wystawiać, była narzucona odgórnie – uważa.

Chciał więc odejść z klubu. – Po trzech latach pobytu w Cracovii dowiedziałem się o istnieniu przepisu, według którego nie mogłem podpisać wówczas pięcioletniego kontraktu. Było to niezgodne z prawem. Skierowałem więc sprawę do PZPN – opowiada. Wynik? Decyzja pozytywna dla zawodnika. Wraz z dniem 1. września 2010 roku jego umowa z Cracovią przestała obowiązywać. To był jednak początek problemów Wróbla…

Reklama

Cracovia, gdy tylko otrzymała pismo od PZPN, zasugerowała, aby zawodnik oddał wszystkie pieniądze, które zarobił w klubie przez trzy lata. – Przecież gdybym zwrócił tą kasę, wyszłoby, że przez ten cały czas pracowałem dla nich za darmo! Na szczęście, w PZPN uznali pomysł Cracovii za totalny absurd – mówi. Chodziło o około 80-90 tysięcy złotych.

Wróbel wyjechał z Krakowa. Zaczął trenować indywidualnie, dla siebie, wyjechał też na Cypr. Zainteresowanie jego osobą z czasem zaczęły przejawiać kluby z naszej pierwszej i drugiej ligi. Prezesi siadali z nim do rozmów i… – Ciekaw jestem, co sobie myśleli, kiedy dowiadywali się, że za młodego piłkarza, który przez kilka miesięcy nie był zgłoszony do żadnych rozgrywek, trzeba zapłacić 150 tysięcy złotych – mówi. Okazało się, że Cracovii przysługuje bowiem… ekwiwalent za wyszkolenie zawodnika.

Młody bramkarz szybko zainterweniował w PZPN. To znaczy, próbował interweniować. Najpierw nie wiedział, do kogo wysłać pismo, z kim w ogóle rozmawiać. W końcu zgłosił się do Wydziału Gier PZPN. Ale tam, choć nie mają nic do roboty, zanim wszyscy się zbiorą i łaskawie rozpatrzą jakąkolwiek sprawę, minie kilka tygodni. Wróbel na odpowiedź czekał miesiąc. Nieważne, że często dzwonił, mówił o powadze sytuacji, o tym, jak bardzo zależy mu na czasie i pilnej odpowiedzi.

– Zdałem sobie, że nic nie wskóram. Sam, jako zwykły piłkarz, nie byłem w stanie nic załatwić. Dzwoniłem do piłkarskiej centrali, a tam jedna osoba odsyła mnie do drugiej, druga do trzeciej, a trzecia do czwartej – opowiada.

Dziś PZPN stoi murem za Cracovią. Podtrzymuje, że klubowi należy się ekwiwalent za wyszkolenie piłkarza, czyli 150 tysięcy złotych. – Nie jest jednak tak, że jestem w sytuacji bez wyjścia. Zawsze mogę wziąć kredyt i się wykupić – ironizuje piłkarz. – No, albo wyjechać z Polski, bo zagraniczny klub może sprowadzić mnie za darmo.

Od momentu, kiedy odszedł z Cracovii, minął już blisko rok. Kiedyś obowiązywały przepisy, że gdy zawodnik przez rok nie był zgłoszony do żadnych rozgrywek, konieczność wypłacenia ekwiwalentu przestaje obowiązywać. Zasady się zmieniły. Teraz Wróbel musi czekać jeszcze dwa lata, bo dopiero w dniu, w którym ukończy 23, ekwiwalent się przedawni. A 150 tysięcy za zawodnika, który nigdzie nie grał nikt przecież nie zapłaci. Kluby i tak ledwie wiążą koniec z końcem…

>>> PRE-ORDER FIFA 12 JUŁ» WYSTARTOWAف. ZAMÓW I ZGARNIJ EKSKLUZYWNE BONUSY! <<<

W Cracovii podobno się cieszą. – Pewien działacz powiedział mi kiedyś, że będzie niezmiernie szczęśliwy, jeśli ja w żadnym klubie już nigdy nie zagram. I on zrobi wszystko, co w jego mocy, by tak się stało. Postara się – tu cytuję – mnie udupić. To, że tak powiedział, jestem w stanie udowodnić – zapewnia.

Zimą, w ostatnim dniu okienka transferowego, miał podpisać kontrakt z Pogonią Szczecin. Potrzebna była tylko karta piłkarza, która znajdowała się w Cracovii. Klub jej jednak nie wydał. Okoniem miał stanąć wiceprezes klubu, Jakub Tabisz. Ten sam, o którym Radosław Matusiak mówił, że był przez niego szantażowany. Ten sam, jak opowiadał Matusiak, do którego przez dwa tygodnie bezskutecznie próbował się dostać Łukasz Mierzejewski, by załatwić niezbędną operację. Ten sam, który od dawna pod górkę robi Przemysławowi Kuligowi.

A prezes Filipak? – On w moją sprawę się nie wtrącał, a gdy chciałem z nim porozmawiać, to potraktował mnie, jak powietrze. Nie wierzę, że nie słyszał o moim problemie, że nie wiedział, co na co dzień dzieje się w klubie i jakie panują tam zwyczaje. Wie o tym doskonale i bardzo mu to odpowiada – mówi Wróbel.

Teraz przechodzi deja vu. Od dłuższego czasu trenuje z Pogonią, która chce go u siebie, ale działania Cracovii, która nie chce iść na rękę, coraz bardziej zniechęcają Portowców. – Miałem nadzieję, że w Krakowie zmienią zdanie, w końcu mi odpuszczą. Ale nie, nic z tych rzeczy – denerwuje się. – Zresztą, nie jestem jedynym takim przypadkiem. Jest więcej piłkarzy w identycznej sytuacji. Po prostu boją się mówić. Ja też miałem obawy, pewnie klub będzie chciał wykorzystać ten materiał przeciwko mnie. W Cracovii każdy musi przecież chodzić jak w zegarku. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca w Ekstraklasie.

To historia napisana na podstawie opowieści z punktu widzenia pokrzywdzonego piłkarza. Daliśmy jednak możliwość obrony Cracovii. Zadzwoniliśmy do wiceprezesa Tabisza, który początkowo nas zbył, ale po chwili otrzymaliśmy oświadczenie. Oto jego treść:

„Przemysław Wróbel podpisał z Cracovią czteroletni kontrakt. Rok przed jego wygaśnięciem opuścił nasz klub. Chcieliśmy, żeby został w Cracovii i dalej grał, ale nie chciał tego robić. Nie chciał również rozmawiać z nami o nowym kontrakcie. Nikogo nie informując, wyjechał na Cypr. Trzeba przestrzegać obowiązujących przepisów, tymczasem zawodnik uciekł z naszego klubu. Przypominamy, że jego transfer do Cracovii kosztował nas 100 tysięcy złotych”.

Nikt nie robi Przemysławowi Wróblowi żadnych problemów w znalezieniu nowego klubu. Ani wiceprezes MKS Cracovia SSA Jakub Tabisz, ani nikt z włodarzy klubu nie powiedział, że chce piłkarza – za przeproszeniem – „udupić”. Jeżeli Przemysław Wróbel tak twierdzi, to kłamie.

Co więcej, gdy około pół roku temu skontaktowała się telefonicznie z wiceprezesem Jakubem Tabiszem mama Przemysława Wróbla, otrzymała od niego informację, że jak zwróci się do nas inny klub chcący zatrudnić Przemysława Wróbla, dojdziemy do porozumienia. Co więcej, mama Przemysława Wróbla przeprosiła w rozmowie wiceprezesa Tabisza za zachowanie syna.

Po rozmowie telefonicznej wiceprezesa Jakuba Tabisza z mamą Przemysława Wróbla, z naszym klubem skontaktowali się przedstawiciele Pogoni Szczecin. Poprosiliśmy ich, by przedstawili swoją propozycję. Do teraz nie wpłynęła do nas jakakolwiek oferta finansowa z klubu ze Szczecina.

Od klubu, który chce zatrudnić Przemysława Wróbla oczekiwalibyśmy maksymalnie jedynie zapłaty ekwiwalentu za wyszkolenie, zgodnie z przepisami PZPN. Każdy płaci za ekwiwalent, my również. To nie są wysokie sumy. Zresztą proszę pokazać klub, który zainwestował w swojego piłkarza duże pieniądze, który chce, by ten zawodnik dalej reprezentował jego barwy i który jednocześnie zamierza oddać piłkarza za darmo. Nie ma takiego klubu.

Trzeba wreszcie zwrócić uwagę na to, że zgodnie z przepisami zawodnik nie musi pytać nasz klub o zgodę na treningi i grę w nowym zespole.”

Po pierwsze, jak sami widzicie, obie wersje trochę się od siebie różnią. Jest sporo niejasności. Począwszy od tego, czy rzeczywiście jeden z działaczy Cracovii chciał piłkarza udupić, a kończąc na sprawach błahych, jak… długość kontraktu zawodnika.

Po drugie, konieczność płacenia ekwiwalentu za wyszkolenie piłkarza to temat znacznie głębszy. Bo co z zawodnikami, którzy do wybitnych nie należą? Przecież nikt za przeciętnego, młodego kopacza nie wyłoży większych pieniędzy. Zdarzało się w przeszłości bardzo często, że piłkarz był w klubie niechciany, puszczany wolno, a potem chciał podjąć treningi w nowym miejscu i okazało się, że… trzeba płacić za niego wysoki ekwiwalent.

Dochodziło do paradoksów. Ten z Wróblem i Cracovią jest ciekawy, bo z jednej strony zawodnik w Cracovii rzeczywiście się szkolił, a z drugiej… jego kontrakt podpisany był niezgodne z procedurami i tym samym nieważny. Bywało jednak w naszej piłce i tak, że kontrakt piłkarza z klubem rozwiązywano dlatego, że klub przez całe miesiące (albo dłużej) nie płacił, a potem… wartość ekwiwalentu wypłacana była między innymi w oparciu o te wirtualne zarobki. Do klubu miały więc wrócić pieniądze, które zostały wydane na utrzymanie zawodnika, mimo że klub nigdy tych pieniędzy nie wydawał!

Gdy chodzi o zawodnika naprawdę utalentowanego – pal licho, znajdzie się ktoś, kto ten haracz zapłaci. Średniej klasy piłkarze – lub tacy, na których talencie nikt się jeszcze nie poznał – mają spory kłopot. Wielu kończyło kariery…

– Dlatego też młodzi piłkarze coraz częściej decydują się w takiej sytuacji na wyjazd za granicę. To dla nich ostatnia deska ratunku – przyznaje jeden z menedżerów piłkarskich. Rok temu 22-letni Mateusz Jeleń (też piłkarz Cracovii), żeby ratować swoją karierę, wyjechał na obczyznę. Konkretniej, do… cypryjskiego trzecioligowca. W tym samym czasie media donosiły o sprawie فukasza Gikiewicza, którego Śląsk pozyskał za darmo. Ale tylko w teorii, bo ŁKS zażądał pół miliona złotych za ekwiwalent. W pierwszej chwili wrocławianie z transakcji się wycofali, a piłkarz pojechał na testy do Szwajcarii.

Wypada tylko ponownie zacytować Przemysława Wróbla: – To niewiarygodne, że żeby móc rozwijać się piłkarsko, muszę wyjechać z Polski.

PIOTR TOMASIK

Najnowsze

Anglia

Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach

Braian Wilma
0
Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama