Szkocka z lodem we Wrocławiu

redakcja

Autor:redakcja

14 lipca 2011, 11:47 • 5 min czytania


Zamknięte parkingi i przystadionowe ulice. Pośpieszne mycie szyb i wieszanie banerów. Przylepianie na drzwi naklejek z angielskimi nazwami. Biurka na korytarzu z napisem „media working area”. Nerwy, zamieszanie i atmosfera ogólnego napięcia. Czyszczenie podłóg, odkurzanie dywanów i brudne schody wejściowe. Ukrywanie niedociągnięć, doklejane uśmiechy, łatanie dziur i pozorny profesjonalizm. Do tego świr na konferencji…

Tak wyglądały ostatnie dni w Śląsku Wrocław przed wizytą nie Baracka Obamy, a Dundee United. Drużyna Oresta Lenczyka wywalczyła grę w eliminacjach Ligi Europy, ale klub pod względem organizacyjnym nie był na to gotowy. Oczywiście nowy stadion nie został zbudowany w terminie, ale może to i lepiej, bo obecna kadra pracownicza wrocławian, mogłaby się na nim jeszcze zgubić. A co dopiero mecz zorganizować…

Reklama

Szkotów podejmują więc na wysłużonym obiekcie przy Oporowskiej, a tam niby wszystko jest, ale jednak wielu rzeczy brakuje. Na przykład oświetlenie – jest. Jednak żeby nie kusić losu, spotkanie będzie rozegrane o 16:45. No ale jak czegoś brakuje, to zawsze można nazwać tak coś innego. Wystarczy nalepić karteczkę, zmienić etykietę. To przecież takie proste. Nie ma co się dziwić, że wszystko robione jest w popłochu, bo ta sytuacja to dla niektórych w Śląsku zaskoczenie.

– Witam państwa bardzo serdecznie na konferencji przed meczem: Śląsk Wrocław – Dundee United. Mówiąc szczerze, nigdy nie spodziewałem się, że będzie dane mi to powiedzieć. Tym większa radość, że mogę być tutaj razem z wami – oznajmił dziennikarzom rzecznik, Michał Mazur. A, że dopiero po takim wstępie przedstawił głównego bohatera, to szybko doczekał się od niego riposty.

Reklama

– W przeciwieństwie do pana rzecznika, od pewnego momentu, spodziewałem się, że będziemy grali w pucharach – stwierdził Orest Lenczyk. – To tylko potwierdza, że wiara czyni cuda. Chciałbym, żeby te cuda nie skończyły się dzisiaj. A na poważnie: przygotowywaliśmy się do tego meczu, krótko mówiąc, w miarę możliwości. Klub nam zapewnił dwa obozy, na których szykowaliśmy się do sezonu, a po drodze do tych dwóch potyczek z Dundee. I mam głęboką nadzieję, że nie będę się po tej konfrontacji tłumaczył tym, że drużyna jeszcze nie jest przygotowana – mówił trener, który nie narzekał na możliwości, jakie mu ku temu stworzono, ale też nie był z nich do końca zadowolony.

– Warunki były może nie optymalne, bo kluby z wyższej półki też mają swoje plany, grają swoje mecze i nie miały czasu na sparingi z nami. Natomiast wcześniej udało nam się dogadać z mistrzami swoich krajów i można uznać, że to było fajne i potrzebne. Konfrontacja z nimi dała odpowiedź, kogo mamy w kadrze. Chorwacja, gdzie się jedzie opalać to też nie jest fantastyczny klimat dla piłkarzy. Jeśli chodzi o wkomponowanie nowych zawodników do drużyny, to trzeba czasu i pracy, żeby powiedzieć: jesteśmy zadowoleni. Wiadomo, że można było polecieć i wrócić samolotem, ale chodzę po ziemi i nie narzekam, że jedno było bardzo dobre, drugie średnie, a trzecie było, bo musiało być. I nie mówię tego po to, aby w przyszłości się usprawiedliwić, bo przygotowania były na takim poziomie, że teraz ważne są rozgrywki. Co do piłkarzy, to niby z jednej strony jest to eksperyment, bo nie wypoczęli do końca po zakończeniu rozgrywek. Z drugiej strony uważam, że to co im zaaplikowaliśmy w sensie treningu, to jest na pewno nie maksimum, ale również nie minimum tego, co w tym okresie chcieliśmy zrobić. W międzyczasie korzystaliśmy z zawodników, którzy dochodzili do klubu, lecz każdy z nich jest w innym miejscu wytrenowania. Jedni nie grali, drudzy mieli jakiś uraz, a jeszcze inni zjawili się w klubie niemalże prosto z pociągu ze Świnoujścia. Voskamp przyjechał do nas nieprzygotowany i nie jest teraz w takiej formie, aby brać go pod uwagę przy ustalaniu pierwszego składu. Będzie jednak w osiemnastce – zakończył Lenczyk…

Wtedy pojawił się on. Przybył mimo selekcji przy bramkach wejściowych na teren stadionu. Nie zważając na podwyższone środki bezpieczeństwa, nie bacząc na przechadzających się ochroniarzy w stroju Terminatora. Po prostu przyszedł, wstał i wypełnił swoją misję. Bo w jego przypadku to na sto procent jest misja.

– Ja jednak wyczuwam taką jakąś atmosferę niepewności, trochę nerwów… – rzucał słowa jakby malował nimi obraz. – Chciałbym może na koniec, przed tym meczem, doprowadzić do jakiegoś takiego rozluźnienia. Nie wiem czy mam prawo, ale może opowiem kawał. Mówi Szkot do Szkota: postaw mi piwo. A ten mu odpowiada: nie widzę, żeby ci się przewróciło – poraził swoim przesłaniem dziennikarz, który przedstawił się jako „niezależny, współpracujący stale z TVN-em”.

– Mogę żałować, że nie było mediów szkockich, bo może byłoby bardziej ciekawie. Chcę powiedzieć, że konferencja prasowa: trener – dziennikarze, to jest całość. Jeśli z czymś zawaliłem, to bardzo przepraszam – skomentował całe zajście lekko zażenowany Orest. Przeciw Szkotom wystawi pewnie defensywną wersję Śląska, korygując ją w drugiej połowie.

Z kolei trener Dundee wygląda na pewnego, zachowuje dystans i wypowiada się w wyspiarskim stylu. – Po obejrzeniu ich meczów na DVD mogę powiedzieć, że grają bardzo defensywnie. Ostro walczą o piłkę. W przodzie są groźni głównie z kontrataku, który potrafią szybko przeprowadzić. Nie mam jednak żadnych obaw. Wiem, że mamy dobrych zawodników. Nie zlękną się, będą walczyć o zwycięstwo. To będzie dobry mecz. Wiemy na co stać drużynę z Wrocławia, ale im się przeciwstawimy. Pokażemy dobry futbol. Moi chłopcy są głodni zwycięstwa – mówi Peter Houston.

Nie mniej pewnie gracze Lenczyka, jak i on sam. Szkocka z lodem już trzydzieści lat siedzi mu na żołądku.

TOMASZ KWAŚNIAK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama