Dawid Janczyk nie zdał testów w Hapoelu Beer Szewa, w czym nic dziwnego nie ma – dziwne by było, gdyby zdał. Już nie taki młody napastnik (24 lata), wyznający od pewnego czasu zasadę „kochanego ciałka nigdy za wiele” wykazał się wyjątkowym brakiem rozwagi. Wiadomo przecież, że jeśli chce zmienić klub, to kontrakt MUSI zostać zawarty poprzez faksy, a jakiekolwiek testy absolutnie nie wchodzą w grę.
To jak ze sprzedawaniem uszkodzonego samochodu. Jak masz taki trefny towar, to nie mówisz klientowi: – Masz, pojeździj przez tydzień, sprawdź, czy wszystko działa jak należy… Nie! Mówisz mu: – Znakomity samochód, możesz się przejechać wokół placu, ale nie dalej! O tam, sto metrów! I decyduj się szybko, bo tamten facet chce kupić, ale powiedziałem mu, że jesteś pierwszy.
Przekładając to na język futbolu – wysyłasz im CV oraz DVD, a potem czekasz. Rzucasz haczyk i czekasz na frajera. A testy… Testy są dla osób aktywnych sportowo.
Oczywiście oficjalna wersja będzie brzmiała: „Dawid Janczyk nie porozumiał się w kwestii zarobków”. Czyli on coś chciał zarabiać, a oni go nie chcieli nawet za friko, bo się bali, że im całą stołówkę opróżni.
PS Weź się chłopie za siebie, mooooże nie jest za późno.