Żeby nas tylko nikt nie zobaczył, czyli profesjonalizm w Legii…

redakcja

Autor:redakcja

01 lipca 2011, 01:01 • 4 min czytania

Legia Warszawa szykuje REWOLUCYJNÄ„ taktykę. Jest to taktyka, jakiej świat nie widział. A ponieważ świat jej nie widział, to… lepiej dla świata, żeby nie zobaczył. Ujawnienie pomysłów Macieja Skorży mogłoby zachwiać podstawami futbolu, od Uralu aż po Barcelonę (i dalej, w stronę Caracas). Dlatego właśnie stołeczny klub postanowić UTAJNIĆ wszystkie treningi. Zamknięte, wstęp wzbroniony – nie przeciśnie się ani kibic, ani dziennikarz. A podobno – i to nie żart – pojawił się też pomysł, by podnieść płot wokół boiska bocznego i wywiesić na nim olbrzymią płachtę.

Żeby nas tylko nikt nie zobaczył, czyli profesjonalizm w Legii…
Reklama

Plan treningowy Legii w ostatnim czasie wyglądał następująco (cytat z komunikatu dla mediów):

poniedziałek (27.06) – 9.00 – boisko treningowe – testy – zamknięte dla mediów / 17.00 – boisko treningowe – trening otwarty dla mediów przez pierwsze 15 minut

wtorek – 9.30 – boisko treningowe / siłownia – trening zamknięty dla mediów

Reklama

wtorek – czwartek – zgrupowanie w Wesołej – wszystkie treningi zamknięte dla mediów

Piłkarzy można było zobaczyć więc raz – przez 15 minut jednego z dwóch poniedziałkowych treningów. Jak wygląda takie 15 minut, wiadomo. Najpierw drużyna się 5 minut spóźnia, a następnie 10 minut rozciąga, ewentualnie biega w kółko.

A potem – proszę wyjść!

Wielka krzywda by się stała Skorży, gdyby ktoś popatrzył albo – nie daj Boże! – zrobił zdjęcie. Runąłby cały misterny plan, gdyby pozwolono kibicom rzucić okiem, jak prezentuje się Ljuboja czy Ł»ewłakow. Strach pomyśleć, ile meczów przegrałby w następnym sezonie warszawski klub, gdyby ktoś zanotował, iż Legia w czasie treningu urządza małe gierki. Całe szczęście, że odpowiednia osoba w klubie w porę się opamiętała i wydała rozporządzenie: zamykamy!

Licho nie śpi.

Zamykają wszystko, jak leci. Wieść niesie, że Legia w następnym sezonie nie rozegra żadnego meczu, by nie pokazać nikomu tej tajemnej taktyki. W ostateczności zawodnicy zgodzą się rozegrać spotkanie, o ile publiczność wyjdzie, kamery zostaną wyłączone, a przeciwnicy odwrócą się plecami i nie będą podglądać.

A tak poważnie… Jezu, co to jest za żenada, co to jest za amatorka. W dawnych czasach, które nie były wcale takie najgorsze, a dla Legii to były nawet czasy złote, treningi zawsze były otwarte, zawsze byli na nich nie tylko dziennikarze, ale też kibice – starsi i młodsi. Byli zrzędzący dziadkowie, porównujący aktualnych zawodników do tych z lat 60., co miało swój urok, byli też chłopcy, którzy zerwali się ze szkoły, by zobaczyć, jak grają ich idole i wziąć autografy. Później nadszedł tzw. „profesjonalizm” polegający na odgrodzeniu się od świata wysokim murem – żeby tylko nikt nie zauważył, że nic nie robimy. Kto chce się chować przed ludźmi? Ten, który się czegoś wstydzi. Czego wstydzi się Legia? Swoich piłkarzy? Swojego trenera? Czego? Czegoś na pewno.

Jeszcze te 15 minut… Ktoś – pewnie rzecznik prasowy – najeździł się po Europie i pomyślał, że to takie fajne, światowe: trening otwarty przez pierwsze 15 minut. Tylko, że taka zasada to obowiązuje dzień przed spotkaniami o dużą stawkę. Dzień przed jakimś poważnym meczem w europejskich pucharach, dzień przed spotkaniem reprezentacji… Ale, do cholery, nie na początku okresu przygotowawczego.

Po co wymyślono 15 minut dla mediów? Po to, żeby fotoreporterzy i operatorzy kamer mieli materiał, który wypuszczą jako świeżą zapowiedź spotkania. Każda gazeta i każda telewizja chce mieć aktualne zdjęcia przed wielkim wydarzeniem sportowym, migawkę. A komu potrzebne zdjęcie, na którym Radović drapie się po jajach w promieniach słońca? Nikomu. NI-KO-MU.

Polityka informacyjna Legii, klubu należącego do koncernu medialnego, to trzecia liga kambodżańska, jak to by ujął Michał Ł»ewłakow. Właśnie trwa gorący okres sprzedaży karnetów, tymczasem taki Ljuboja – któremu dano pensję na poziomie 500 tysięcy euro rocznie – nie został jeszcze wysłany na spotkanie z dziennikarzami, nigdzie nie było z nim dużego wywiadu, nie było żadnych interesujących migawek telewizyjnych… Czy taki Ljuboja nie powinien nakręcać koniunktury na karnety? Albo Ł»ewłakow? Czy nie lepiej było zorganizować spotkanie z Ljuboją i po części oficjalnej dać każdemu dziennikarzowi 20 minut rozmowy twarzą w twarz? Nagadałby się Serb przez dwie godziny i co, stałoby mu się coś? Trochę by się zmęczył, ale ma za to płacone.

Ale nie.

Legia piłkarzy odgrodziła, a jeszcze ma zamiar zasłonić płachtą. W związku z tym jedyne informacje, jakie docierają do kibiców są takie, że klub nie potrafi kupić bramkarza, mimo że próbował namówić już ze czterdziestu golkiperów. Skoro nie da się niczego napisać o piłkarzach, którzy już do Legii przyszli, to dziennikarze – jakoś na chleb zarobić muszą – piszą o piłkarzach, którzy nie przyjdą. I Legii to pasuje. W to im graj!

Oni myślą, że to się nazywa profesjonalizm. Oni myślą, że izolując się od kibiców i mediów zbliżają się do największych klubów Europy. Od dupy strony zaczynacie, drodzy panowie. Tamte kluby jeśli już się izolują (nie zawsze!), to dlatego, że zainteresowanie jest tak wielkie, że aż trudne do ogarnięcia. A Legia zamknęła furtki przed dziesięcioma seniorami, trzydziestoma nastolatkami i pięcioma dziennikarzami. I już – są jak Manchester United.

Szkoda, naprawdę wielka szkoda, że Legia teraz zamyka treningi, na których padają czasami jakieś bramki (nie za często, ale jednak), natomiast otwiera te mecze, na które się nie da patrzeć.

No właśnie. Wybór po warszawsku. Na treningi patrzeć nie możesz, na mecze się nie da.

Najnowsze

Ekstraklasa

Fenerbahce zaakceptowało dwie oferty z Polski. Znaleźli już następcę

Braian Wilma
7
Fenerbahce zaakceptowało dwie oferty z Polski. Znaleźli już następcę
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama