Stadion w Warszawie został zamknięty (a raczej – nie został otwarty), w związku z czym zawody Red Bull X-Fighters zostały przeniesione do Poznania. To z kolei oznacza, że z jednego zamkniętego stadionu zrobiły nam się dwa: na Lechu nie będzie mógł grać Lech, bo zanim posprząta się po pieprzonych motocyklistach, to minie cały sierpień.
Czy kibice „Kolejorza” powinni się burzyć? Nie.
Po pierwsze – tak to bywa, kiedy dostaje się stadion w prezencie. Gdyby Lech sam zbudował sobie obiekt, to sprawa byłaby jasna: pierwszeństwo mieliby piłkarze. Stadion zbudowało jednak miasto i raz na jakiś czas trzeba z tego powodu znosić pewne niedogodności.
Po drugie – jeśli Lech pierwsze pięć meczów zagra na wyjeździe, to wkurzeni powinni być kibice pozostałych klubów. Dlaczego? Ponieważ w rundzie rewanżowej zagra pięć razy z rzędu u siebie, a na tym etapie rozgrywek będzie to wyjątkowo komfortowa sytuacja.
No, chyba że spotkania zostaną przeniesione do Wronek – wówczas faktycznie kibice ucierpią (problem będzie dotyczył sprzedaży karnetów). Ale przynajmniej działacze odwiedzą stare kąty.