Polska – Argentyna: wynik całkiem zaciemnił obraz

redakcja

Autor:redakcja

05 czerwca 2011, 19:25 • 3 min czytania

Po bardzo słabym meczu Polska pokonała jakichś ludzi ubranych w koszulki Argentyny 2:1. Jak ktoś chce, to niech się cieszy, ale na rok przed Euro 2012 jesteśmy niestety głęboko w dupie pod każdym względem. Po pierwsze – pod względem sportowym, co widać gołym okiem, o ile patrzy się na boisko, a nie tablicę wyników. Po drugie – pod względem organizacyjnym – wystarczy sprawdzić, z kim graliśmy, dlaczego i gdzie. Po trzecie – pod względem ogólnym, bo puste trybuny i piknikowa atmosfera to jasny dowód na to, że Euro za pasem, a występy tej reprezentacji nikogo nie elektryzują.
Wynik całkowicie, ale to naprawdę całkowicie zaciemnia obraz. Spotkanie było wyjątkowo nędzne, z obu stron. Problem jednak polega na tym, że ta niby-Argentyna mogła sobie pozwolić na spacerek i opalanie, bo ogólnie istnienie tej niby-Argentyny było od początku zbędne, my natomiast nie do końca – nam akurat powinno zależeć, by z takiego spotkania wyciągnąć wszystko, co tylko możliwe. Tymczasem zamiast narzucić tempo, jakie będzie wymagane za rok, zwolniliśmy do tempa nawet nie sparingowego, tylko jakiegoś rozgrzewkowego. Zamiast rzucić się do gardeł i sprawdzić granice własnych możliwości, pouśmiechaliśmy się trochę do kamer. Spotkanie rozegrane w takim terminie, w Polsce, można byłoby traktować jako coś na kształt próby generalnej i zawodnicy powinni się z boiska czołgać w kierunku szatni lub też od razu wołać po noszowych. Aż tak się jednak nie zmęczyli.

Polska – Argentyna: wynik całkiem zaciemnił obraz
Reklama

Niestety, nie zobaczyliśmy normalnego meczu. Zobaczyliśmy dreptaninę, usprawiedliwianą przez komentatorów pogodą (gorąco). No, gorąco, fakt. Ale mecz otwarcia Euro 2012 rozegramy 8 czerwca o godzinie 18.00, czyli warunki będą zapewne identyczne. Jeśli słoneczko zawsze kojarzyć będzie się nam z możliwością odpierdolenia fuszerki, to już drugi mecz na mistrzostwach zagramy – jak zawsze – o życie. I jeśli teraz któryś z zawodników powie, że „warunki nie sprzyjały do gry w piłkę”, a ktoś taki znajdzie się bankowo, to znaczy, że nie ma sensu zabierać go na czerwcowe Euro 2012. Niech się kopie w marcu z GKS-em Bełchatów.

Naprawdę nie wiemy, co wszystkim ostatnio tak odbija z tą pogodą. Tylko słońce wyjdzie – nie da się grać! Upał był dziś też w Paryżu, gdzie ponad trzy godziny wspaniale walczyli Rafael Nadal i Roger Federer. I tam była walka, a nie wachlowanie się…

Reklama

Sportowo było słabo. Trzeba wziąć pod uwagę, że nie graliśmy przeciwko drużynie, a przeciwko kilkunastu facetom, którzy znają się co najwyżej z widzenia (a i to niekoniecznie). W takim momencie powinniśmy pokazać, co takiego wypracowaliśmy przez ostatnie półtora roku, czyli co różni drużynę od zlepka indywidualności (chociaż z tymi indywidualnościami to oczywiście nie przesadzajmy, naprawdę nie ma kim się zachwycać – żeby byś konsekwentnym, trzeba byłoby piać nad Riosem z Wisły). Niestety, nawet mając za przeciwnika taki sztuczny twór, nie byliśmy w stanie pokazać, jaki jest nasz pomysł na grę. To znaczy pokazaliśmy jeden – podać do Błaszczykowskiego, może on coś zrobi. Ale to jednak trochę mało. Nie było momentów, byśmy utrzymali się przy piłce, rozegrali atak pozycyjny, byśmy zaprezentowali jakąkolwiek taktykę, wszystko było szarpane i w dużej mierze oparte na przypadku. Ktoś zaobserwował jakiekolwiek wytrenowane schematy? Ktoś widział jakąkolwiek powtarzalność w naszych akcjach? Ktoś widział konsekwencję? My widzieliśmy raczej mecz osiedle na osiedle, a nie mecz drużyny, w której wszystko już powinno funkcjonować jak w zegarku. Nic się nie zazębiało, nie było widać, kto za co odpowiada, jakie ma zadania i jak mają docelowo wyglądać akcje.

Jako zespół Polska ten egzamin oblała. Jeśli za rok zagramy tak samo, to niestety będzie 0:3, bez względu na to, kogo przydzieli nam los. A że nie będzie to nikt słabszy niż niby-Argentyna – to akurat pewne. Jednak ponieważ jesteśmy mistrzami podniecania się byle czym, na razie będziemy mieć radość, że dokopaliśmy zespołowi Messiego bez Messiego, za chwilę ucieszymy się, że ograliśmy zespół Ribery’ego bez Ribery’ego. Kubeł zimnej wody zostanie wylany za dwanaście miesięcy. Na upały – jak znalazł.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama