Ponad sto dwadzieścia tysięcy ludzi oglądających, jak Real strzela siedem goli Eintrachtowi. Niezapomniany wolej Zidane’a w meczu na Hampden Park w Glasgow. Milan, który przyjeżdża do Aten i gromi Dream Team Cruyffa. Piękne obrazki, prawda? Przed sobotnim meczem Barcelony z Manchesterem United przypominamy najciekawsze finały Ligi Mistrzów i Pucharu Europy.
Lecimy od początku, czyli od 1956 roku. Nie zamykamy się w Lidze Mistrzów, nie zamierzamy też rezygnować z niektórych meczów tylko dlatego, że nigdy nie widzieliśmy ich na oczy. Po to są archiwalne materiały, po to jest Youtube, żeby te rzeczy nadrobić. No i nadrobiliśmy. Efekt poniżej.
10. Celtic Glasgow – Inter Mediolan 2:1 (1967, Lizbona)
Jedenaście lat czekały drużyny z Wysp Brytyjskich na zdobycie Pucharu Europy. Udało się Szkotom, którzy nie klęknęli przed „catenaccio” Herrery, tylko od razu ruszyli z impetem i na 42 strzały jakoś te dwa gole wcisnęli. Sukces ogromny, jeśli spojrzeć na ówczesną kadrę Celticu. „The Telegraph” napisał, że w drużynie był tylko jeden klasowy piłkarz – Jimmy Johnstone. Reszta to wyrobnicy.
9. Manchester United – Benfica Lizbona 4:1 (1968, Londyn)
Z jednej strony Bobby Charlton i George Best, z drugiej Eusebio i Jose Augusto Torres. Na stadionie ponad 90 tys. fanów. Ostatecznie wygrali ci pierwsi, ale trzeba zaznaczyć, że mimo wyniku 4:1, nie był to dla nich łatwy mecz. Potrzebna była dogrywka i kunszt George’a Besta, który objechał bramkarza (czwarta minuta na filmiku) i wyprowadził United na prowadzenie. Potem poszło już jak z płatka. Dziesięć lat po katastrofie lotniczej w Monachium, Manchester znów był na topie.
8. Bayer Leverkusen – Real Madryt 1:2 (2002, Glasgow)
Kto nie pamięta pięknego woleja Zidane’a. Solari do Roberto Carlosa, dośrodkowanie, gol. Facet kosztował przed sezonem 72 miliony euro, a zwrócił się w stu procentach. To był zresztą Real w najlepszym wydaniu. Nie żeby zagrał wtedy jakiś genialny mecz, chodzi raczej o kadrę, która dawała gwarancję najlepszej piłki w Europie. Figo, Makelele, Hierro, Raul itd. Potem już tego nie było. Zmieniali się piłkarze, trenerzy, style, ale nic z tego. Sukcesu z 2002 roku nie udało się powtórzyć do dziś. Podobnie zresztą jak Leverkusen. Paczka z Ballackiem i Ze Roberto w tydzień przegrała batalię w lidze, Pucharze Niemiec i Lidze Mistrzów. A potem było już tylko gorzej.
7. Real Madryt – Eintracht Frankfurt 7:3 (1960, Glasgow)
Znowu Hampden Park, tyle że czterdzieści dwa lata wcześniej. Ferenc Puskas przed meczem mówił, że w Realu każdy piłkarz jest napastnikiem i jak tak patrzymy na końcowy wynik, to chyba się nie pomylił, a jeśli już, to nieznacznie. Sam strzelił cztery gole, co dziś wydaje się raczej nie do powtórzenia. Tak samo jak spotkanie, o którym często się mówi, że miało ogromny wpływ na brytyjską piłkę. Z trybun Hampden oglądał je nastoletni Alex Ferguson. To właśnie wtedy, po tej genialnej grze „Królewskich” Wyspiarze powoli zaczęli otwierać się na kontynentalny futbol.
6. FC Porto – Bayern Monachium 2:1 (1987, Wiedeń)
Minęły dwa lata odkąd Zbigniew Boniek sięgnął z Juventusem po Puchar Europy i mamy kolejnego Polaka na szczycie. Józef Młynarczyk i jego Porto pokonali Bayern, podobnie jak zrobił to Manchester dwanaście lat później. To znaczy – do 0:1 do 2:1. Może nie tak spektakularnie jak United, ale gol Rabaha Madjera w 77. minucie – palce lizać. Algierczyk stwierdził, że to zemsta za wyeliminowanie Algierii z mistrzostw świata w 1982 roku, kiedy to Niemcy i Austria zawiązali spisek i ułożyli mecz.
5. Real Madryt – Stade Reims 4:3 (Paryż, 1956)
Pierwszy historyczny finał Pucharu Europy. Już choćby z tego względu należy o nim wspomnieć. Ale Real – Reims to coś więcej, to kapitalny mecz, gdzie jedni naparzają na drugich, nikt nie przejmuje się taktyką, a na tablicy wyników co chwilę dochodzi do jakichś zmian. Francuzi prowadzili 2:0, by do przerwy remisować już 2:2, a skończyć mecz z porażką 3:4. Tak grał właśnie Real Di Stefano, który na pięć następnych lat zdominował europejską piłkę.
4. Milan – Barcelona 4:0 (Ateny, 1994)
Dwie ówczesne potęgi. Do tego jeszcze świeżo upieczeni mistrzowie swoich krajów. Kto by pomyślał, że wszystko rozstrzygnie się tak szybko, gładko, bez żadnej wielkiej dramaturgii. Milan po prostu poszedł na wymianę ciosów. Capello, który nie mógł skorzystać z pauzujących Costacurty i Baresiego porzucił na chwilę defensywny styl i zagrał va banque. Boban, Donadoni, Massaro tego dnia zupełnie przyćmili Guardiolę, Romario i Stoiczkowa. Upokorzyli Dream Team Cruyffa, który jeszcze przed chwilą wydawał się nie do pokonania. A gol Savicevicia? No cóżâ€¦ Geniusz.
3. Benfica – Real 5:3 (Amsterdam, 1962)
Mecz, o którym opowiadano legendy. Najlepszy, najciekawszy, z dużą liczbą goli, i ogólnie z wielką dramaturgią. Dopiero po czasie, gdy jedna ze stacji telewizyjnych przypomniała tamto spotkanie, wyszło, że taki wspaniały to on jednak nie był. O szybkości zawodników, porównywaniu do dzisiejszych standardów nie ma co wspominać. Mecz dajemy jednak wysoko przede wszystkim ze względu na nieprzewidywalność. Real prowadził już 2:0, by za dziesięć minut obudzić się z remisem. Potem znowu szybka wymiana ciosów, 3:3 i dopiero Eusebio postanowił rozstrzygnąć spotkanie na korzyść Benfiki. Kocia zwinność, nisko ugięte nogi, zabójcza skuteczność – gość miał wtedy dopiero 20 lat, a już kojarzyła go cała Europa.
2. Manchester United – Bayern Monachium 2:1 (1999, Barcelona)
Klasyka Ligi Mistrzów. Manchester przegrywa na Camp Nou 0:1, w międzyczasie ratują go słupek i poprzeczka. Widząc, co się dzieje, Alex Ferguson stawia wszystko na jedną kartę. Na boisko wchodzi Teddy Sheringham, a potem Ole Gunnar Solskajer. Kilka minut później obaj toną w objęciach kolegów, obaj strzelają po golu i zapewniają United zwycięstwo 2:1. I to jeszcze w regulaminowym czasie gry. W pamięci pozostaje jeszcze obrazek z Samuelem Kuffourem, który ze łzami w oczach bije pięściami w murawę.
1. Liverpool – Milan 3:3 (w karnych 3:2) (2005, Stambuł)
Dudek Dance i wszystko jasne. Zanim jednak polski bramkarz obronił ostatniego karnego Szewczenki, Liverpool odrobił w drugiej połowie trzy bramkową stratą. Taka droga z piekła do nieba trochę. Wybrana zresztą przez agencją Reutersa najlepszym meczem ostatniej dekady.
PAWEŁ GRABOWSKI
KLIKNIJ W BANNER – SPRAWDٹ KURSY I OBSTAW MECZ: