Jose Maria Bakero.
Już kiedyś pisaliśmy – szkoda, że przyjechał do Polski, bo mamy o jednego legendarnego piłkarza do wspominania mniej. Polska liga wywróci każdy pomnik, a już taki chwiejny jak ten to na pewno.
– Jestem zawiedziony, ponieważ to my graliśmy w piłkę, a Legia zdobyła trofeum. Po pierwszej połowie byłem przekonany, że wygramy. Mieliśmy za sobą fenomenalne 45 minut. Brakowało jedynie wykończenia stworzonych akcji. Prowadzą 1:0 mogliśmy i powinniśmy podwyższyć prowadzenie – powiedział.
Fenomenalne 45 minut? Raczej „niezłe”, ewentualnie „przyzwoite”. Ile to akcji Lech mógł lepiej wykończyć? Jedną? Bez żartów, Jose, bez żartów, to był gówniany mecz. Fenomenalne 45 minut to po raz ostatni Lech zagrał z Legią na jesieni, kiedy jeszcze trenerem był Jacek Zieliński (inna sprawa, że drugie 45 minut było tragiczne i ostatecznie przegrał). Wtedy mógł żałować niewykorzystanych okazji, a nie teraz.
W każdym razie to na swój sposób smutne, że taka persona jak Bakero, z taką historią, ktoś taki, kto naprawdę widział w życiu kilka fenomenalnych meczów, bo sam w takich fenomenalnych meczach grał, teraz zachwala takie byle co. Smutne, że tak zmienił się sposób postrzegania futbolu.
Miło było cię poznać, Jose, miły z ciebie facet, normalny, otwarty, bez sodówki, bez wyniosłości. Ale Lech pod twoją wodzą sportowo się stoczył.
Czas na powrót do domu.