Przychodzą na stadion od 40 lat. A może jeszcze dłużej… Chyba od zawsze. Wisła to ich klub, tak mówią. Pamiętają Iwana, Musiała, Kmiecika. I tych jeszcze starszych. Kiedyś znali tu każdy kąt. Zawsze siadali w dokładnie tym samym miejscu. Nawet sami trochę kopali, ale przecież kiedy to było… Kazimierz i Józef, lat mniej więcej siedemdziesiąt. „Młode wilki”. – Tomaszewski mówi, że reprezentacja nie powinna mieć orła na koszulkach. I ja się z nim zgadzam. Nie zasłużyli. Powinni mieć Latę z jednej, a z drugiej strony Smudę – zagaduje jeden drugiego.
Charakterystyczni. Jeden cichy, drugi straszny nerwus… Na nowym stadionie też znaleźli swoje miejsce. Sektor E12. Widok taki sobie, ale przynajmniej niezbyt drogo. 45 złotych co dwa tygodnie można odżałować. Przychodzą, póki zdrowie i nerwy całe… Nieważne kim są, co robią. Mają specyficzne spojrzenie na piłkę. Groteskowe, często irytujące. Ale momentami prawdziwe… To taka ich nietypowa „relacja live”.
„JEST CIÄ˜Ł»KO, POGODA TEŁ» NIE DOPISUJE”
24. kolejka Ekstraklasy. Mecz z Górnikiem. Spiker czyta składy. Wisła znów zaczyna bez kontuzjowanego Genkowa.
– Wilk powinien grać. Ł»urawski znów będzie spacerował. Kirma dać na atak, niech strzela – wymądrza się pan Józef. – Albo ten, Ros. Fajny chłopaczek, taki szybki, zwinny.
– Chyba „Rjos” – kiwa głową drugi, na potwierdzenie, że wie o czym mówi jego kompan. – A ten Murzynek z białymi włosami? Mało go coś ostatnio widać – zagaduje dalej. Jakby przewidział, że ten nieszczęsny Branco w końcu się pokaże. I to najgorzej, jak można.
Rozbrzmiewa pierwszy gwizdek. Józef oczywiście nie omieszka wspomnieć, że przecież ten cały Marciniak to nic więcej, jak tylko „bandyta z gwizdkiem”. Sędziowie nie mają u nich łatwo. Dwuosobowy Sławomir Stępniewski w wersji „very hard”. Jedno, co trzeba im przyznać – nie oglądają meczu przez „różowe okulary”. Krytykują wszystko i wszystkich. Nawet, gdy nie trzeba. Nie ma przebacz.
Aura też nie rozpieszcza. Jakby to powiedział Ćwielong – „jest ciężko, sobota, szesnasta, pogoda nie dopisuje do grania w piłkę”. Burza z piorunami i rzęsista ulewa. Ludzie uciekają z dolnych rzędów trybuny, która w tym miejscu okazała się krytą tylko z nazwy. Na boisku lekki chaos.
– Nie wiem, co oni kombinują. Zamiast, kurwa, wykopać porządnie, to nie… Będzie sie bawił w obronie jeden z drugim – krzyczy Józef.
SĘDZIA – ZŁODZIEJ. RESZTA „DZIADY”
Są pierwsze nerwy. Wisła nie może wyprowadzić piłki. Górnik nie przebiera w środkach. Bezpardonowy atak Gasparika i Cikos na „glebie”.
– No i upierdolił chłopaka… Co jest, dajże mu żółtą! Zobaczyłby kartkę, to by się bał następnym razem. Wolny to mi u dupy wisi. Dokąd im kartki nie da, dotąd będą faulować.
Sytuacja powtarza się jeszcze… kilkadziesiąt razy. – To jest zbrodniarz, nie sędzia. Jak w piątek, z tą Legią francowatą. Chłop się w drugiego ładuje, a ten mu żółtą daje… Takich mamy złodziei sędziów! Od kiedy ten Lato zaczął być prezesem…
Wisła atakuje. Pyk, pyk, pyk, piłka już w polu karnym… Ale na tym koniec. Melikson wali w obrońcę. Kirm w ogóle nie trafia w piłkę, Ł»urawskiego znowu nie ma tam, gdzie być powinien.
– Tyle okazji! To się samo nie strzeli – przerywa milczenie Kazimierz. Ten spokojniejszy. Na boisku znów coś się nie klei. Małecki sprawia wrażenie, jakby zasiedział się na siłowni i nie mógł opanować mocy w nogach. A to za mocno strzeli, a to dośrodkuje do nikogo. – Wali wszystko w trybuny. Bramkarz daje jaja, obrona też do dupy…
Górnik prowadzi 1:0. Chavez z kontuzjowanym Cikosem zagrali w „piłka parzy”, strzał Gasparika i gol. – Znowu Małecki. Od niego się zaczęło… Mistrza to my mieć nie będziemy. Pojedziemy do Zagłębia, Lecha już nawet nie liczę. Nie ma strzelca. Sędzia pilnuje wyniku… Branco jeszcze wszedł. Bierze Murzyn piłkę i od razu kopie w aut. Czemu nie gra ten młody, na B… Tylko dziada wystawił.
ZAKOCHANY W TYM ٻURAWSKIM!
Koniec pierwszej połowy. „Nic się nie stało, Wisełko, nic się nie stało” – krzyczą kibice. Jak to nie stało? Grają o zwycięstwo czy dla samego grania? – Widziałeś co robią? – pyta jeden drugiego. Lepiej pójść po obwarzanka, szkoda nerwów. Czas ochłonąć.
– Cracovia gra jutro – zagaduje Kazimierz.
– No, i jeszcze ktoś jeden.
– Polonia, chyba z Jagiellonią.
– A, to przegra. Dobrze by było.
Myślę sobie – ciężkie życie, tak bez internetu. Ile usłyszysz w telewizji, co zobaczysz w gazecie, tyle twojego. Łatwiej pomylić Branco z Burkhardtem, a nawet sobotę z niedzieląâ€¦ Ale jedziemy dalej. Druga połowa. Oba zespoły w tych samych składach. – Nie będzie zmieniał nikogo? Zakochany jest w tym Ł»urawskim. Po prostu zakochany! – nie może wysiedzieć na miejscu pan Kaziu. – Kurwa jego mać, patrz jak strzelił, Kirm… W ogóle nie widział gdzie bramka.
Górnik kolekcjonuje kartki. Nie może dać pograć Wiśle, pressing na całym boisku. – Widzisz? Widzisz to? Drugiego naszego rypią, a sędzia się przygląda. Co za oszust francowaty. Co za idiota! Czas mija. Tylko wynik zatrzymał się w miejscu. Pareiko w bramce dwoi się i troi. Górnik sunie lewą stroną, jak autostradą. Branco jeszcze gorszy niż przed przerwą. Piłka podwórkowa. Wszedł chyba po to, żeby w składach było po równo. Kolejne zmiany.
– Jirsak słaby, niech schodzi – mówi Kazimierz.
– Siwakowa dałâ€¦ No, to już po meczu. To jest idiota, nie trener. Jak można wpuszczać Siwakowa, jak chłop nie ma pojęcia o graniu. To już się nam skończyło mistrzostwo Polski.
Wyklinany Białorusin marnuje świetną okazję. Na trzecim metrze strzela w boczną siatkę. Pół sektora widzi piłkę w bramce. – Cholera jasna, prawie był! A teraz jeszcze Małecki… Specjalista od ładowania w niebo. Pan Józef nadaje bez końca, jak Radio Maryja. Najlepsze częstotliwości, nie da się nie usłyszeć…
– Panie, daj pan już spokój. Każdego pan obrażasz. Zaraz ochrona wyprowadzi, jak pan się nie uspokoisz – traci cierpliwość jeden z kibiców.
– Co robisz, Marciniak, idioto skończony. Nie widzisz, że w nogi mu wchodził? Dwaj krzykacze, niestrudzeni, dalej swoje. – Każdy może mówić, co chce. A ja jestem uczciwy człowiek i złodziei nie lubię. Tylko całe państwo złodziejskie! Robi się niebezpiecznie, Józef wchodzi w politykę. Na boisku bez zmian. Górnik robi swoje. Nawałka wychodzi z siebie. Widzi, że jest dobrze, a może być lepiej. Maaskant wykorzystuje ostatnią zmianę.
NO I PO MECZU
– Ł»urawskiego zmienia. I dobrze, bo to pomyłka. Wystawił takiego dziada. Z całym szacunkiem dla Ł»urawskiego, ale po co? Już po meczu. Wszystkiegom się dziś spodziewał, ale nie tego – lamentują ze złością. Fakt, jest po meczu. Sikorski na 2:0. Wisła znów przegrywa. Koncertowo marnuje szansę, by uciec Jagiellonii. Józef wychodzi równo z gwizdkiem. Po co mu to było, nerwy szarpać.
PAWEŁ MUZYKA