Kaczmarek: – Nienawidzę bramkarzy, którzy grają na notę

redakcja

Autor:redakcja

01 maja 2011, 13:31 • 4 min czytania

Gdyby nie jego postawa, Janusz Filipiak mógłby już montować skład na pierwszą ligę. Ktoś wie, ile Wojciech Kaczmarek mógł wywalczyć Cracovii punktów w tej rundzie? Na nasze oko dużo. Zaskakująco dużo. A mediach nie istnieje. Sprawia wrażenie, jakby miał je daleko w… tyle. – Ile nam potrzeba? 15 minut? – pyta po odebraniu telefonu. – 15 minut? Przecież nic się o tobie nie pisało. Chciałem pogadać trochę dłużej – odpowiadam zaskoczony.

Spotykamy się w restauracji „Emocja” na stadionie Cracovii. Wojtek przychodzi w t-shircie i krótkich spodenkach. Takich do biegania lub na siłownię. Zero lansu. Kompletne przeciwieństwo elegancko ubranego Arkadiusza Radomskiego, który siedzi przy stoliku obok.

Kaczmarek: – Nienawidzę bramkarzy, którzy grają na notę
Reklama

Przez okna restauracji widać boisko. – Zapłacisz 50 zł, możesz stąd oglądać mecz. Tylko rezerwuj szybko – mówi Kaczmarek.
– Macie trening zamknięty, że trenujecie na stadionie?
– Tak, ale chyba możesz obejrzeć. Z knajpy cię przecież nie wyrzucą – uśmiecha się.

To jedyny moment, kiedy sili się na jakiś żart. Kiedy włączam dyktafon, dwumetrowy bramkarz zmienia się nie do poznania. Rozwala się na kanapie i odpowiada półsłówkami. Wisła Kraków? Fajna ekipa, było ostro. Bez szczegółów. Cracovia? Walczą o utrzymanie do końca, przecież się nie położą. Mecze wyjazdowe? Kaszana. Reprezentacja? Interesuje go tylko Cracovia. Transfer? Zobaczymy.

Reklama

Te pytania są jak najbardziej zasadne. Kaczmarek to przynajmniej wg not Weszło jeden z najlepszych piłkarzy Ekstraklasy. Ma kapitalną średnią – 7,125. Ale nie robi to na nim większego wrażenia. – No, jakoś to wygląda. Potrzebowałem zmiany klubu. W Śląsku pograłem dwie rundy przez cztery lata. Trener Szatałow maczał palce przy transferze i wyszło mi to na dobre. Jakieś umiejętności mam i jest dużo roboty.
– W Śląsku się na tobie nie poznali?
– Sam chciałem odejść. Ściągnęli Kelemena. Broni cały czas i broni dobrze.
– A jak patrzy na ciebie, to zastanawia się, co ten Kaczmarek wyczynia?
– Po meczu ze Śląskiem mi pogratulował.

I trzeba przyznać, że miał czego gratulować. 28-letni bramkarz gra świetnie, ale… nie widowiskowo. Rzadko się rzuca, w zasadzie nie zalicza fenomenalnych parad. Zdaniem Andrzeja Iwana, sprawia wrażenie leniwego. Wystarczy, że wyciągnie rękę, a strzał jest obroniony. – Zawsze stoję do końca. Większość bramkarzy się kładzie, a to nie ma sensu. Możesz tam napisać, że nienawidzę bramkarzy którzy grają „na notę”. Takich, którzy przy prostej piłce mają głowę przy ziemi, a nogi w górze.
– W Cracovii masz sporo okazji, żeby się wykazać. Nie pomyślałeś po meczu z Legią – „Boże, ile ja tu będę miał harówy”?
– No, było trochę błędów. Ale najważniejsze to nie stracić bramki, a tam straciliśmy trzy.

Za tamten mecz dostał „siódemkę”.

Po włączeniu jego metryczki w 90minut.pl, rzuca nam się w oczy spora luka. W latach 2001-04 był bez klubu.
– Grałem w Gostyniu na hali w lidze zakładowej.
– A w tygodniu trenowałeś na trawie z Kanią?
– Nie, tylko halówka. Fajna zabawa z kolegami z osiedla.
– Długa ta zabawa.
– Trudno. Nieraz tak jest. Czasem trzeba zrobić trzy kroki w tył, a potem jeden do przodu.

Przejście do miejscowej Kani było kwestią czasu. Wszyscy namawiali Kaczmarka, żeby wrócił na trawiaste boiska. W końcu się zdecydował i pod skrzydłami Szatałowa z miejsca wywalczył miejsce w składzie. Niezłe występy zwróciły uwagę Śląska Wrocław. – Nie było pieniędzy, sponsor został wycofany, a chciałem grać wyżej niż w trzeciej lidze.

We Wrocławiu wiele nie grał, ale dał się we znaki pracownikom klubu – ponoć do końca walczył o przysługujące zawodnikom bilety do kina i aqua parku. Nie ustępował. – Nie pamiętam. Może coś było, ale nie mogę sobie przypomnieć…

Taki już jest. Albo nie chce gadać, albo odsyła do trenera, albo nie może sobie przypomnieć. I rzeczywiście, po piętnastu minutach kończę rozmowę.
– Wszystko?
– Skoro nie chcesz odpowiadać…
– Co mam więcej gadać… Nie lubię mówić.
– Dlaczego?
– Wolę mniej gadać, więcej robić.
– A nie robisz?
– No, udaje się. Ale nieważne, czy o mnie piszą, czy nie. Jak ktoś zadzwoni, to pogadam. Ale sam nie będę się pchał. Nie kręci mnie to.

TOMASZ ĆWIĄKAفA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama