Reklama

Ratko Butorović, czyli JW w wersji bardziej zaawansowanej

redakcja

Autor:redakcja

14 lutego 2011, 18:04 • 5 min czytania 0 komentarzy

Pierwszy raz zobaczyliśmy go pół roku temu. Od razu pomyśleliśmy, że to wariat i wrzuciliśmy na stronę filmik. W komentarzach przyjęliście go dość ciepło. Ktoś napisał, że to przebrany Tarasiewicz, ktoś, że Wołoszański, a podszywany Andrzej Strejlau zaznaczył, że zawieszony na jego szyi łańcuch zwisa diagonalnie. Odezwał się też Stefan Majewski ze swoim “ja go bardzo dobrze znam”. Sorry Stefan, ale nie znasz go ani trochę. Mówiąc krótko – nie było cię tam. Dopiero teraz chcemy go przedstawić. Przed wami Ratko Butorović, właściciel Vojvodiny Nowy Sad.

Ratko Butorović, czyli JW w wersji bardziej zaawansowanej

Na początek krótkie wyjaśnienie – to nie będzie wywiad, ani biografia. Nie zamierzamy pisać, że gość urodził się w czasie bombardowania, a gdy miał dwadzieścia kilka lat pracował jako ochroniarz w Wiedniu. Nie. Ł»adnych biograficznych ram, żadnej chronologii. Śmieszną postać osadzamy w śmiesznych realiach i zastanawiamy się “co by było, gdyby…”. Macie wyobraźnię? No to jedziemy.


Ali G w Bytomiu


Z prysznica leje się ciepła woda, w budynku klubowym przestają skrzypieć drzwi, a w miejsce dotychczasowej kromki chleba i dwóch plasterków wędliny pojawia się normalne śniadanie. Cud? Nie, to tylko Ratko Butorović, znany serbski przebieraniec, któremu na stare lata zachciało się porządzić w polskim klubie.

W Bytomiu – euforia. Są pieniądze, jest licencja. Piłkarzom w końcu chce się grać. Wiedząc, że po meczu zamiast kawałka sernika czekają na nich serbskie specjały, zasuwają aż miło. A właściciel? Jak to on – przechadza się wokół stadionu i przybija piątkę z chłopakami zza płotu. Opowiada o nowych łańcuchach, ortalionowych dresach, koszulkach w rozmiarze XXXL.

Dobra, pora na kilka wyjaśnień. Po pierwsze – kto to w ogóle jest ten Butorović? Po drugie – o co chodzi z tym strojem? Już odpowiadamy. Facet jest jednym z najbogatszych ludzi w Serbii, dorobił się przede wszystkim na hotelach, w wywiadach opowiada, że ma willę jak Tony Montana w “Człowieku z Blizną”, a dziwaczny strój to chęć wyróżnienia się i zagrania na nosie tym wszystkim, którzy kopiują jego styl.

Reklama

– Zawsze lubiłem drogie ubrania. Wszystkie były wyjątkowe, robione na zamówienie. Pewnego dnia zobaczyłem jednak, że ktoś robi telefonem komórkowym zdjęcie moim butom. Jakiś gość z Belgradu za chwilę zaczął produkować kopie, ludzie zaczęli je nosić. Wkurzyłem się i wtedy właśnie postanowiłem zmienić styl. Zacząłem ubierać się tak jak dziś. Chciałem zobaczyć, czy ludzie wciąż będą mieć tyle odwagi, żeby mnie kopiować – stwierdził.


Na Legii bez pączków

Po Bytomiu czas na Legię. Przejęcie klubu przez Butorovicia zbiega się z urodzinami Miroslava Radovicia. Co to oznacza – wiadomo. Tym razem nie ma jednak miejsca na pączki i ciasteczka. Nawet bytomski sernik nie w wchodzi w grę. Nowy właściciel daje wszystkim dzień wolnego, a wieczorem każe przyjść na urodzinową bibę. – Damy sobie po mordzie, a od środy idziemy zapierdalać – stawia sprawę jasno.

Akurat nad tym scenariuszem nie musieliśmy długo myśleć. Butorović to nie jest gość, który zje pączka i pojedzie do domu oglądać telewizję. Gdy półtora roku temu urodziny obchodził trener Vojvodiny, Dragan Stepanović, zarządził dzień wolnego i kazał zrobić imprezę. Zaprosił piłkarzy, dziennikarzy, byłych pracowników klubu. Sam pojawił się na niej jako ostatni. W szerokim t-shirt Wu-Tang Clan, welurowych spodniach Los Angeles Lakers i białą czapką z cekinami wzbudzał większe zainteresowanie niż 61-letni Stepanović. Więcej faktów nie znamy.


Dres zamiast kowbojek


Wojciechowski sprzedaje Polonię Buturoviciowi, ale w klubie za wiele się nie zmienia. Dalej mamy roszady trenerów i pojazd po zawodnikach. Jedyne, czego brakuje to grona doradców i zaproszeń na derby Europy. Trałka i Mierzejewski czują się zawiedzeni. Z klubem żegna się m.in. Radek Majdan. Podobno wszystko przez jego ubiór. Zdaniem Serba był jakiś taki… mało ekskluzywny.

W rzeczywistości właściciel Vojvodiny jest taki sam, jak Wojciechowski. W poprzednim sezonie cztery razy zwalniał trenerów, piąty zrezygnował sam. – Był za łagodny dla zawodników – stwierdził.

W gazetach też bez przerwy po jakimś jedzie. Wolna kolumna? Dzwońcie do Butorovicia. Gość niczym się nie przejmuje, zawsze wali między oczy. W trakcie mundialu atakował selekcjonera Radomira Anticia, a po odpadnięciu stwierdził, że winę ponosi prezydent federacji Tomislav Karadzić. W końcu to on go zatrudnił.

Swoich zawodników też krytykuje. Nie wiemy, czy kiedykolwiek z jego ust padło nieśmiertelne “jesteśmy, kurwa, beznadziejni”, ale czytaliśmy, że po porażkach wyzywa zawodników od leni i dziwi się, że nie pomagają nawet wysokie premie. W jednym z wywiadów dziennikarz pyta go: “Takich premii za zwycięstwo nie ma nawet w Bayernie Monachium. Będą ukarani?” Odpowiedź? “Będą, wszyscy bez wyjątku”.


Tu nie ma, co trenować, tu trzeba dzwonić!


W Cracovii szybko zostaje sprowadzony na ziemię. Zatrudnił serbskie gwiazdeczki, przedłużył kontrakty, a drużyna jak była na dnie, tak tkwi na nim nadal. Serbski 50 Cent zaczyna główkować. A może by tak coś kupić? Kasa jest, doświadczenie też, nic się nie stanie, jak przekręcimy kilka meczów.

Niektórzy mówią, że przekręt to jego drugie imię. Powiązania mafijne, podpalane samochody, opłacani sędziowie. Nie dziwimy się, że dwa lata temu wylądował w więzieniu. Podobno nie miał jednak tak źle. Z pomocą prawnika wywalczył domowe posiłki, rozdał współlokatorom koszulki Vojvodiny i wyszedł po kilku tygodniach.

Reklama

– Kiedy pierwszy raz przyszedłem do Vojvodiny, klub miał 2,5 mln euro długu. Kilka dni przed moim aresztowaniem na koncie mieliśmy ponad 4,5 mln. Potem była przerwa, wróciłem i znów dług. Znów musiałem wyprowadzić klub na prostą. W tym czasie zagraliśmy trzy razy w europejskich pucharach i dwa razy w finale Pucharu Serbii – chwali się.


Złote serce


No i na koniec Wisła Kraków. “Bata Kankan” rozgląda się po szatni, a tam żadnego rodaka. Szybko więc opycha Polaków do Turcji, dokładnie dwóch (reszty nie dało rady) i sprowadza na ich miejsce talenty z Vojvodiny. Raz – że lepiej grają w piłkę, dwa – będzie z kim pogadać. Buturović to przecież nr 1 w Serbii, jeśli chodzi o kontakt z zawodnikami W międzyczasie interesuje się też losami Hutnika Kraków. Gdy słyszy, że klub ma problemy finansowe, sięga do kieszeni i oferuje pomoc. Tak, by pokazać ludziom, że ten zły, ten mafioso, też ma serce.

W Serbii już je pokazał. W ostatnich dniach dużo mówi się o wsparciu finansowym dla rywala zza miedzy, FK Nowy Sad. Decyzja została już praktycznie podjęta, teraz wszystko w rękach prawników. Zapytany przez dziennikarzy, czy nie drażnią go napisy na murach “nie dla Buturovicia”, odpowiada: “przecież to dzieci”. A co do kontaktu z zawodnikami, przypomniała nam się historia, jak zawodnik Partizana Milan Smiljanic nie wytrzymał obelg i przedwcześnie zszedł z boiska. Widząc to, właściciel Vojvodiny momentalnie podniósł się z miejsca i szybko do niego dobiegł. “Uspokój się synu, spokojnie”. W szatni też lubi uspokajać. Bywa w niej częściej niż Wojciechowski, a od czasu do czasu po wygranych meczach zapowiada popijawę. I jak tu chłopa nie lubić?

PAWEŁ GRABOWSKI

Najnowsze

Hiszpania

Barcelona przepędziła Nietoperze. Szczęsny talizmanem, “Lewy” z golem

Szymon Piórek
39
Barcelona przepędziła Nietoperze. Szczęsny talizmanem, “Lewy” z golem

Komentarze

0 komentarzy

Loading...