Reklama

Co się działo, gdy nas nie było?

redakcja

Autor:redakcja

30 listopada 2010, 01:49 • 4 min czytania 0 komentarzy

Po pierwsze – sędziowie dokończyli kolejkę ekstraklasy, czyli nie dali karnego Polonii Warszawa, nie dali karnego Lechowi Poznań oraz dali karnego z kapelusza Śląskowi Wrocław. Ponieważ w naszej lidze większość drużyn gra mniej więcej tak samo żenująco słabo i nie jest w stanie wypracować sobie sytuacji strzeleckiej, czynnikiem decydującym o wynikach stały się wpadki arbitrów (czasami też babole bramkarzy i okazjonalne samobóje). Aż chciałoby się przesunąć niektórych do Klubu Kokosa – niech sobie pobiegają po schodach, zamiast po boiskach.

Co się działo, gdy nas nie było?

Po drugie – wpadki sędziowskie były tylko dodatkiem do wpadek piłkarskich. Lech gra tak, jakby chciał, a nie mógł, a w zasadzie to nawet tak, jakby ani nie chciał, ani nie mógł. Ivan Djurdjević coraz bardziej otwarcie krytykuje Jose Bakero, co jest mimo wszystko trochę irytujące, bo wcześniej krytykował Jacka Zielińskiego. Zachodzi podejrzenie, że Djurdjeviciowi nie będzie pasował żaden trener, poza nim samym (facet jest w trakcie kursu). Tylko powinien pamiętać, że jak już gdzieś kiedyś ktoś da mu robotę, to tam w drużynie też będzie jakiś miejscowy Djurdjević robiący szkoleniowcowi koło tyłka. Wisła też prezentuje się nędznie, ale punktuje i w zasadzie można przyłożyć do niej tę samą miarę, co do Legii – jak długo jeszcze taki fart może trwać? O Polonii litościwie nie wspominamy.

Po trzecie – Marek “kurczaki” Bajor stwierdził po meczu z Lechią Gdańsk, że dobrze się stało, iż Szymon Pawłowski nie strzelił z karnego na 2:0, bo taki wynik mógłby uśpić jego drużynę. Jako że zaraz po niewykorzystanej jedenastce goście wyrównali na 1:1, można uznać, iż faktycznie dla Zagłębia pudło Pawłowskiego było pobudzające. Czekamy na kolejne szkoleniowe mądrości.

Po czwarte – gościem wszystkich możliwych programów telewizyjnych był Robert Maaskant. Niestety, nie powiedział nic odkrywczego, więc człowiek z nudów błądził wzrokiem po ekranie. Jedyne, co można było wychwycić, to że Holender przyleciał do Polski z jedną marynarką. Obskoczył w niej już z sześć meczów i ze trzy telewizje.

Po piąte – Franciszek Smuda powołał do reprezentacji Polski Bartosza Kanieckiego, którego niespecjalnie poważają nawet kibice Widzewa (i który gra tylko wówczas, gdy kontuzjowany jest obły Mielcarz). Skoro już tak bardzo chciał błysnąć odkryciem i powołać kogoś, kogo nikt się nie spodziewał, to dziwne, że wybrał Kanieckiego, a nie Sebastiana Małkowskiego z Lechii, który wygryzł lepszego niż Mielcarz Pawła Kapsę i jak na razie jest raczej bezbłędny. No ale to “Franz”, który zapowiadał, iż nie pójdzie drogą Beenhakkera i nie będzie produkował reprezentantów na potęgę. Do końca kadencji wyprodukuje ich więcej niż zakłady na Ł»eraniu wyprodukowały polonezów.

Reklama

Po szóste – na szczęście spadł śnieg i raz jeszcze okazało się, że za układanie ligowego kalendarza w Polsce odpowiedzialni są ignoranci, nie mający pojęcia o tym, że w grudniu bywa zimno. Wszystkie złamane nogi na pokrytych lodem stadionowych schodach – na koszt Ekstraklasy SA!

Po siódme – Olgierd Moskalewicz odszedł z Pogoni Szczecin i teraz niektórzy zastanawiają się, co będzie robił. Cóż, pewni nie jesteśmy, ale nie zdziwimy się, jeśli… po prostu dalej będzie brał kasę od Arki Gdynia, która co miesiąc musiała bulić mu blisko 20 tysięcy złotych (niezła pensja za to, by po prostu sobie pójść – tak dobrze to nawet Kokos nie ma).

Po ósme – skuszono nas, byśmy zajrzeli na facebookowy profil Kamila Bilińskiego. Z Bilińskich tak bardziej kojarzymy tylko Radosława, natomiast o Kamilu słyszeliśmy, że jakieś dwa lata temu był najlepszym piłkarzem Młodej Ekstraklasy. No to zaglądamy. “Jedziemy z qurwami 🙂 ArkaGdynia -Ślązeczek 0:1 :):) Sztuczna twierdza padnie dzis!!!!” – wpisuje piłkarz. Tak, to jest kariera XXI wieku. Miał podbijać ekstraklasę, ale na razie robi to za pośrednictwem facebooka. “Jedziemy z qurwami” – kto jedzie, ten jedzie Kamilku. Ty na razie grywasz z Górniku Polkowice i masz spore problemy z trafieniem w bramkę (bez gola w tym sezonie).

Po dziewiąte – Wydział Dyscypliny PZPN wydał kolejny komunikat o tym, że ten ich poprzedni komunikat należy rozumieć odwrotnie (czyli ukarano jednak nie tych, tylko tamtych). Chłopaki w tym wydziale chyba nieźle balują.

Po dziesiąte – “Orły Górskiego” wydały oświadczenie, że – łagodnie mówiąc – Jacek Gmoch rozstał się z rozumem i gada trzy po trzy. Dziadek zapomniał, że to, co powie, to ktoś jednak przeczyta.

Po jedenaste – Orest Lenczyk obruszył się, że Dariusz Pasieka nazwał go publicznie Orestem, a nie Panem Trenerem Lenczykiem. Hmm, przy nauczaciu kultury innych samemu wypada zachować klasę. I odrobina luzu też się przydaje. W przeciwnym wypadku łatwo jest zostać uznanym za zgrzybiałego starca, a tego Pan Trener Lenczyk na pewno by nie chciał.

Reklama

Po dwunaste – do Polonii ma wrócić Jacek Zieliński, żeby wesprzeć Pawła Janasa, zapewne docelowo wesprzeć tak skutecznie, jak Janas wsparł Bakero. Okazuje się, że janosikowe kręcenie stoperem w trakcie zajęć to jednak trochę mało. W tzw. międzyczasie Józef Wojciechowski zabrał na mecz Barcelona – Real Adriana Mierzejewskiego i Łukasza Trałkę. Szkoda, że nie Kokosa – ten to miałby na Camp Nou sporo schodów do biegania.

Po trzynaste – to się nazywa cieszynka. Nie zdziwimy się, jeśli Patryk Małecki zaprezentuje podobną.

Po czternaste – pewnie się jeszcze działo mnóstwo innych rzeczy, ale niestety nie mieliśmy czasu / nie chciało nam się nimi zająć. W najbliższym czasie (czyli pewnie od wtorku) nasza aktywność powinna wrócić do normalnego poziomu.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...