Już za chwilę, już za momencik będziemy mogli odpocząć na dłużej od ekstraklasy. Ale zanim czekają nas zbawienne weekendy bez polskich pokrak, musimy skupić się na dwóch jeszcze seriach spotkań. Dzisiaj startuje przedostatnia w tym roku, a zarazem… formalnie ostatnia “jesienna” kolejka. Na dzień dobry kolejny raz z przeznaczeniem zmierzy się Cracovia. Nawet się nie zdziwimy jakoś szczególnie, jeśli na farcie wygra z Bełchatowem (bo Bełchatów na wyjazdach spisuje się marniutko), co oczywiście tylko odwlecze nieunikniony ekstraklasowy zgon “Pasów”.
Trener Cracovii Jurij Szatałow wykazał się brakiem refleksu. Już zapewne dobrze wie, że jego mission impossible jest naprawdę impossible i że za chwilę przyklejona mu zostanie łatka tego, który spuścił zespół z ligi. W poprzednim tygodniu dostał w prezencie znakomity pretekst, by się z tego bałaganu wypisać. Wprawdzie po odsunięciu od składu Radosława Matusiaka i Bartosza Ślusarskiego próbował złożyć dymisję, ale najwidoczniej nie na tyle stanowczo, by została ona przyjęta. W związku z tym jego reputacja musi ucierpieć. Po pierwsze – już wiadomo, że to nie on ustala skład. Po drugie – być może zostanie zmuszony do wystawienia Marcina Krzywickiego, a kto wystawia Krzywickiego ten traci twarz raz na zawsze.
Prezes Filipiak (zawsze zwany przez podwładnych “profesorem”, co nas niezmiennie bawi – nie znamy drugiej osoby, która tak by się obnosiła ze swoim stopniem naukowym) przyznał, że to on stoi za rewolucją w zespole “Pasów”. Matusiak wkurzył go nie tylko słabą grą, ale także tym, że żądał… własnego miejsca parkingowego oraz tym, że nie chciał nosić klubowych ciuchów. To może dać do myślenia, czy trzeba zmienić napastnika, czy może krawca. W każdym razie – niebywały problem mają w Cracovii: kto czym dojedzie na pogrzeb, kto gdzie zaparkuje i w co się ubierze na stypę.
Ale żeby tak nie kpić z tej Cracovii non-stop, to warto całkiem poważnie dodać, że ma w składzie najbardziej słownych piłkarzy w Polsce. Oświadczyli niedawno, że chociaż klub im nie płaci, to oni dalej będą trenować i grać, jak potrafią. I proszę – dalej grają, jak potrafią. Czyli: jak nie wygrywali, tak nie wygrywają.
W drugim piątkowym meczu Polonia Bytom zagra z Legią Warszawa, czyli z przeciwnikiem wyjątkowo dla siebie łatwym. Media zapowiadają to jak pojedynek Urbana ze Skorżą, ale gdybyśmy mieli oglądać w telewizji coś, co ma być pojedynkiem Urbana ze Skorżą, to wolelibyśmy chyba puścić sobie archiwalne odcinki “Wielkiej Gry”, ze Stanisławą Ryster w roli głównej (temat: “Geografia Skandynawii”). Albo pójść spać.
Powiedzmy więc, że nie będzie to starcie Urbana, który bardzo szanuje Skorżę ze Skorżą, który bardzo szanuje Urbana, tylko interesujący mecz dwóch równorzędnych rywali, po którym bytomianie mogą zbliżyć się do Legii na cztery punkty. W duchu liczymy, że jakieś nowe bramkarskie tricki zademonstruje Szymon Gąsiński (nie szukajcie go w sobotę o dwudziestej w finale “Mam Talent”).
O następnych meczach przyjdzie jeszcze czas coś napisać i możecie nam wierzyć – jak zawsze nie będzie to nic mądrego.