Na łamach “GW” Dariusz Smagorowicz, działacz Ruchu mówi: – Zapłaciliśmy wszystko, koniec, kropka. Nikt już od nas nie dostanie nawet złotówki. Nie pomogą groźby, prośby czy zastraszanie. Nie będziemy świnką skarbonką. Dojną krową, która rozdaje prezenty. Chcecie nam zabrać licencję? Proszę bardzo. Chcecie nas zdegradować? Droga wolna! Ruch sobie poradzi. Nie ma w Polsce drugiego klubu, który tak uczciwie i bez protestów wziąłby na swoje barki finansowe grzechy i błędy swoich poprzedników. Kluby na różne sposoby uciekały od długów, oszukiwano piłkarzy, a PZPN nie widział w tym problemu. Z Ruchem ma być inaczej, ale nie będzie. Jeżeli PZPN wysmażył sobie taki pasztet, to niech teraz zjada go ze smakiem. Smacznego!
Niezłe, płomienne przemówienie. Ruch Chorzów nie chce płacić żadnych starych długów, ponieważ dysponuje jakimś pismem z PZPN, w którym podobno kiedyś stwierdzono, że wszystkie długi zostały już spłacone.
Pismo pismem, życie życiem.
Czy Orest Lenczyk dostał już wszystkie pieniądze?
Czy Jan Woś dostał już wszystkie pieniądze?
Czy Bartłomiej Jamróz dostał już wszystkie pieniądze?
Czy każdy dostał już wszystkie pieniądze?
PZPN może sobie napisać, co chce – nawet, że Orest Lenczyk jest winny Ruchowi pięć milionów i dwa tiry fajek. Ale to wciąż nie zmienia faktu, że Orest Lenczyk nie dostał wszystkich pieniędzy, które kiedyś zarobił na Cichej. A skoro nie dostał, to mu się należą. Wniosek? Zamknąć się i płacić. Zamiast lamentować w prasie – wywiązywać się ze zobowiązań.
Ł»eby plan pod tytułem “spłaćcie połowę długów, a połowę wam umorzymy” miał jakiekolwiek zastosowanie, na jego realizację musieliby się zgodzić wszyscy bez wyjątku wierzyciele. Jak widać – nie zgodzili się. Działacze Ruchu zamiast robić z siebie pokrzywdzonych, niech w końcu zrozumieją, że pokrzywdzony jest kto inny – ten, kto wykonał pracę, a umówionego zarobku nie otrzymał.