Reklama

Fałsz aż wycieka z wywiadu Arboledy

redakcja

Autor:redakcja

06 listopada 2010, 14:49 • 3 min czytania 0 komentarzy

Strasznie zmęczył nas swoim wywiadem dla “Przeglądu Sportowego” Manuel Arboleda. Streścimy – Bóg, honor, rodzina, honor, Bóg, Bóg, rodzina, szacunek, honor, zaszczyt, rodzina, Bóg, honor, honor, rodzina, Bóg, zaszczyta, kasa, rodzina, Bóg.
Aż mdli. Zwłaszcza, że trudno nie wyczuwać w Arboledzie fałszu. Weźmy taki fragment…

Fałsz aż wycieka z wywiadu Arboledy

– Ale nie wie pan jeszcze nic na temat przyszłości?
– Nie. Miałem na razie kilka rozmów, ale nie wyniknęło z nich nic konkretnego. Klub wie, że chcę zostać, ja wiem, że klub chce, abym dalej tutaj grał. Trzeba tylko rozwiązać kilka rzeczy. Zobaczymy, czy dojdziemy do porozumienia.

– Problemem są pieniądze?
– Nie. One nie są najważniejsze. Dla mnie liczy się Bóg i rodzina. Oczywiście, pieniądze też mnie interesują, aby móc żyć. Ale kontrakt to nie tylko pieniądze.

Liczy się Bóg i rodzina. Jednak w kontrakcie trzeba nanieść pewne poprawki. Co takiego trzeba w nim poprawić, jeśli dla Arboledy liczy się Bóg i rodzina, a pieniądze nie są najważniejsze? Czy Lech ma zbudować Manuelowi kaplicę koło domu? Kupić misia córce? Stringi dla żony? Nagotować ziemniaków dla wszystkich? Skoro nie pieniądze są kwestią sporną, to o co chodzi?

Ach, pewnie o długość kontraktu. Ale kontrakt ma być długi nie po to, żeby Arboleda dłużej zarabiał, tylko pewnie po to, by jego rodzina mogła dłużej uczęszczać do ulubionego kościoła w Poznaniu. Oczywiście…

Reklama

Dlaczego Kolumbijczyk nie może po prostu powiedzieć, że chce zarabiać 500 tysięcy euro rocznie, a klub na razie się na to nie zgadza? Przecież to żaden wstyd, on na te pieniądze zasługuje. Dlaczego nie może powiedzieć: “Uważam, że gram dobrze, dostaję propozycje z innych klubów na poziomie pół miliona euro rocznie i chciałbym, by Lech dał co najmniej tyle samo, ile daje konkurencja. Chętnie zostanę, ale nie chcę być stratny finansowo”.

Po co mieszać w to Boga? Po co mieszać rodzinę? Czy uczciwe postawienie sprawy stałoby w sprzeczności z wiarą Arboledy? Przecież wiadomo, że przyjechał do Polski nie dlatego, że lubi w grudniu lepić bałwanki, tylko dla mamony.

“Oczywiście, pieniądze też mnie interesują, aby móc żyć” – zaznacza Kolumbijczyk. Sugeruje więc, że kasa potrzebna jest mu tylko do zaspokojenia podstawowych potrzeb. On ją potrzebuje, żeby “móc żyć”, a poza tym liczy się Bóg. Niech doda, że “aby móc żyć” potrzebuje dwa miliony złotych rocznie (teraz pomnóżcie to przez długość kontraktu). Może, Manu, umów się z klubem tak: będziesz dostawał miesięcznie 10 tysięcy złotych, co pozwoli ci na godne życie, ale u piłkarza to już będzie podchodziło pod ascezę, natomiast 1,8 miliona Lech co roku będzie przekazywał wskazanemu przez ciebie kościołowi. Co ty na to?

Podoba nam się jeszcze ten fragment…

– A polskie kluby?
– Jest wiele wielkich drużyn, jak Legia, Wisła… Każdy chciałby w nich grać.

– Trener Legii, Maciej Skorża, powiedział, że chciałby mieć pana w swojej drużynie.
– Jestem wdzięczny za takie słowa i zaufanie. To dla mnie powód do dumy, że taki trener chciałby mieć mnie w tak wielkim zespole z tak piękną historią. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

Reklama

Nie, to wcale nie jest delikatny szantaż wobec działaczy Lecha, to nie jest sygnał, że inne kluby nie śpią. To oznaka chrześcijańskiego miłosierdzia i szacunku dla bliźniego. Manuel Arboleda komplementuje Legię z dobrego serca, a nie z cwaniactwa.

Najnowsze

Boks

“Potwór” w drodze po nieśmiertelność. Naoya Inoue – najlepszy pięściarz na świecie?

Błażej Gołębiewski
2
“Potwór” w drodze po nieśmiertelność. Naoya Inoue – najlepszy pięściarz na świecie?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...