Niezbyt dobry dzień miał Artur Sobiech. Wprawdzie strzelił gola w meczu z Polonią Bytom, ale powinien ze trzy. Nie to jest jednak najgorsze – za uderzenie przeciwnika łokciem w twarz powinien jeszcze w pierwszej połowie dostać z miejsca czerwoną kartkę. Nie był to wprawdzie cios tak brutalny jak Cionka w poprzednim sezonie, bo Sobiech nie zrobił ręką aż takiego wymachu, co sprawiłoby, że uderzenie byłoby mocniejsze. Jednak usztywnił rękę w ten sposób, iż nie można było mieć wątpliwości – celował w głowę przeciwnika.
Artur, zastanów się, co robisz. Mogłeś spowodować u rywala ciężki uraz. Jest wyraźna różnica między agresywną, ale męską grą, a zwykłym chamstwem i bandytyzmem. Chcesz dołączyć do grona skurwysynów biegających po polskich boiskach i udających piłkarzy? Chyba nie.
W zasadzie miałeś szczęście, że nie udało ci się “uszkodzić” przeciwnika, bo wówczas – mamy przynajmniej taką nadzieję – po końcowym gwizdku byłoby ci naprawdę wstyd. Ale to, że tym razem kość przeciwnika wytrzymała nie znaczy, że wytrzyma następnym razem.
Odpuść. Przyłóż sobie lodu do głowy, idź do kina, weź dziewczynę na spacer. Łokciem gola nie strzelisz, za to możesz zrujnować karierę rywalowi, a sobie skomplikować życie. Wiesz z czego słynął Gary Lineker? Ł»e przez całą karierę nie dostał ani jednej żółtej kartki. Nie przeszkodziło mu to jednak strzelić około 300 goli. Na nim powinieneś się wzorować, a nie na debilach wymachujących łokciami bez zastanowienia.