Reklama

Zasady Smudy: pić można, ale chodzić korytarzem nie

redakcja

Autor:redakcja

23 września 2010, 14:41 • 7 min czytania 0 komentarzy

Temat tradycyjnej pomeczowej najebki nie schodzi ze stron gazet. Teraz głos zabrał Franciszek Smuda i udaje, że wcale nie chciał sprawy tuszować, a wierzą mu tylko 5-letnie dzieci z przedszkola w Lubomii. Cała reszta natomiast powtarza: – Franiu, nie czaruj! “Franz” dwa tygodnie milczał, udawał, że nic się nie wydarzało, udzielał wywiadów, w których podkreślał, że nigdy nie miał problemów z Iwańskim i nie wykluczał jego powołania, a teraz przekonuje: – Wszystko bym powiedział! Tylko dziennikarze mnie uprzedzili! Tak, jasne, na pewno, oczywiście. Ci źle dziennikarze.
Poczytajmy wspólnie wywiad, jakiego Smuda udzielił “Przeglądowi Sportowemu”…

Zasady Smudy: pić można, ale chodzić korytarzem nie


– Kibice, którzy patrzą na reprezentację i tak nie mają zbyt wielu powodów do radości. Wyobraża pan sobie, co by się działo, gdybyśmy poszli z tą sprawą do mediów dzień po porażce z Australią?

No właśnie – co by się stało? Jeśli Smuda jest rzeczywiście takim wielkim wrogiem alkoholu, to chyba powinno mu zależeć na natychmiastowym napiętnowaniu tych, którzy przewinili, prawda? Z jego wypowiedzi można wysnuć wniosek, że najchętniej piłkarzy pijących na zgrupowaniu spaliłby na stosie. O, to by była nawet nauczka – rozsmarować gagatków publicznie, od razu, z miejsca, bez taryfy ulgowej. Jednak teraz naiwnie Franek pyta: – Miałem to zrobić po meczu z Australią?

No, tak, miałeś. Bo dlaczego nie? Ł¹le by to PR-owo wyszło? To PR ważniejszy niż zasady? Smuda pyta: – Co by się działo, gdybyśmy poszli z tą sprawą do mediów dzień po meczu z Australią? Ale nie poszliście do mediów z tym ani dzień po meczu, ani dwa dni po, ani nawet tydzień po. W ogóle nie poszliście. Dwa tygodnie minęły i mieliście już nadzieję, że się nie wyda.

Wiecie co jest problemem Smudy? To, że gdy obejmował kadrę chciał się kreować na anty-Beenhakkera. Co było u Beenhakkera, tego nie będzie u mnie. Tam chlali, rzygali, sikali w łóżka, a u mnie będzie dyscyplina. I nagle mu głupio, bo tej dyscypliny nie ma, tak jak nie było za Leo. “Franz” jednak w swoim stylu zdążył naklepać jęzorem i teraz trudno mu się będzie od swoich słów uwolnić. Powiedział przecież: – Ł»adnych przepraszanek! U mnie nie będzie, jak u Beenhakkera! Raz podpadniesz, to wypad!

I tak miał szczęście, że padło na Peszkę i Iwańskiego, bo mógł dopiero znaleźć się w czarnej dupie (wariant: Jeleń – Błaszczykowski – Lewandowski zabolałby bardziej)…

Reklama

* * *

Nikt inny nie został przyłapany. Ja też czytam dziś, że więcej piłkarzy imprezowało. Wielu z nich jednak już wcześniej wyjechało z powrotem do swoich klubów. Inni byli na tyle inteligentni, że nie łazili po korytarzach. To Peszko i Iwański wpadli na Jacka Zielińskiego i Konrada Paśniewskiego. Z tego, co wiem, byli też tacy, którzy po prostu siedzili w tym pokoju i rozmawiali, patrzyli…

Ha! No to teraz mamy obraz ostrego Smudy. Inni byli na tyle INTELIGENTNI, że nie łazili po korytarzach. No to o co w końcu chodzi selekcjonerowi? Ł»eby na zgrupowaniu nie pić, czy żeby nie dać się złapać? Ten wywiad to jakaś osobista kompromitacja trenera. Ten co pije w kiblu przy zgaszonym świetle jest lepszy od tego, który przejdzie się korytarzem? Oddzielamy piłkarzy pijących od okazjonalnych abstynentów czy piłkarzy potrafiących się schować od tych mało rozważnych? O co tu do cholery chodzi? Inteligentny piłkarz nie da się złapać? Inteligentny kamuflaż – tego oczekujemy? Będziemy teraz cenić piłkarzy, którzy wezmą gumę do żucia, a napiętnować tych, dla których drażetek zabrakło i od których jedzie wódą?

Franciszek Smuda skoro jest taki wymagający, to chyba powinien przeprowadzić śledztwo – ilu piło, kto dokładnie. A potem wszystkich zawiesić. Tymczasem on mówi: – Może i piło wielu, ale Peszko i Iwański dali się złapać… Halo! Czy leci z nami pilot? Myśli ktoś tu? Jeśli selekcjoner kategorycznie nie akceptuje spożywania alkoholu na zgrupowaniu, to chyba powinien być dociekliwy, prawda? Chyba powinien łapać tych, którzy jeszcze się złapać nie dali? To powinien być dziś jego priorytet. Peszko, na przesłuchanie – kto pił z tobą, ile, o której, nazwiska, adresy, fakty, mów! Ale nie, Franiu oddycha z ulgą: – Reszta na szczęście uciekła!

Niech się po prostu zdecyduje: – Możecie pić, byle się dziennikarze nie dowiedzieli, bo muszę w mediach uchodzić za króla dyscypliny.

* * *

Reklama

Wie pan, jak to jest. Gdy dziecko coś przeskrobie, to rodzic się złości, ale po jakimś czasie mu przechodzi… Nie wiem, czy akurat w tej sprawie mi przejdzie, czy nie. Jeśli już, to z pewnością niezbyt szybko. Ale z drugiej strony nigdy nie mów nigdy.

O, to niezłe.

Porównajcie z tym: “U mnie nie będzie wybaczanek, nie będzie jak u Leo, który jednego dnia dyskwalifikował, a potem przywracał do zespołu. Kto mi podpadnie raz, ten nie ma powrotu nigdy”.

I z tym: “Nie może być pobłażania dla takiego zachowania. Na pewno ja ich już nie chcę w swojej drużynie”.

Problem Smudy, na który ciągle zwracamy uwagę – za dużo gada. Gdyby nie traktował wywiadów, jako okazji do popisówki, to miałby mniej problemów. Powiedziałby dziś: – Upili się, niestety. Czekają nas bardzo poważne rozmowy, jestem wściekły. Wkrótce wydamy komunikat.

Ale nie, on musiał brylować. Mówił więc – alkohol u mnie nigdy! Nigdy! Druga szansa? Nie, nie, nie! Ł»adnej drugiej szansy! Druga szansa to w teleturniejach! Boruc w ciąży! Smolarek – kawał!

I potem same kłopoty z tych wywiadów. Selekcjoner ma myśleć za wszystkich na dziesięć ruchów w przód. A on nie potrafi myśleć na dwa ruchy w przód i to tylko za siebie.

* * *

Mecz odbywał się w Krakowie. Mogłem na piechotę pójść sobie do domu. Ale nie chciałem. Ja jako ostatni schodzę z pokładu

Polecimy Frasyniukiem: – Franek, nie pierdol, nie było cię tam! Łagodnie natomiast rzecz ujmując, obecność Smudy w hotelu tamtej nocy stoi pod dużym znakiem zapytania. Piechotą do domu nie poszedł, przychylamy się do opcji samochodowej.

* * *

Ale ja z tym walczę. Próbuję przynajmniej. Wiem, że na kadrze zawsze się piło. Czy to za Beenhakkera, Janasa czy Engela i wcześniej też. U mnie tak nie będzie! W klubie to była prosta sprawa. Jeżeli ktoś został przyłapany, to po prostu następnego dnia nie było go już w klubie i tyle. Nie może być przyzwolenia na tego typu akcjie, bo jak raz się pozwoli, to stanie się to nagminne.

Heh, niezłe. Zawsze walczy. Pamiętasz jak do Widzewa przyszedł alkoholik Borowka? Inni piłkarze się śmiali, że nie mógł nogą w nogawkę trafić, a potem na treningu tylko w aut kopał. I trener S. na to: – Patrzcie, jakie doświadczenie! Nie rozgrywa bez sensu, czasami trzeba w aut kopnąć!

A Tomka Łapińskiego pamiętasz? Rewelacyjny facet, twój pupil zresztą. Ale palenie papierosów w autokarze wracającym z meczu to chyba nie jest szczyt profesjonalizmu, prawda?

* * *

Fatalny ten wywiad, z punktu widzenia interesów Smudy. Tylko się nim pogrążył. Ale wiecie co jest najgorsze? Ł»e on o tym nie wie. On ten wywiad przeczyta sto razy i uzna: – Dobrze powiedziałem! Nie zauważy niczego, co go jako selekcjonera kompromituje. Nie wychwyci żadnej niekonsekwencji.

“Franz”, zrozum wreszcie, że na kicie daleko nie pojedziesz. I zrozum wreszcie, że wywiady ci nie służą. Trafiłeś na świecznik – każdą bzdurę, którą wypowiesz, tak naświetlimy, żeby nie przeszła niezauważona. Gdybyś nie udawał kogoś, kim nie jesteś – dalibyśmy ci spokój. Ale ty chciałeś być tym najmądrzejszym w całej Polsce. Chciałeś, masz. My tylko sprawdzamy, czy faktycznie jesteś taki doskonały.

Giniesz od własnej broni – przedstawiałeś się jako selekcjoner, jakiego świat nie widział, taki, co “kadrę poukłada w pięć minut”. Na razie robota rozchodzi ci się w rękach – i na boisku, i poza nim. Gdyby nie twoje ura-bura zapędy, to nie byłoby żadnego problemu z tym, że piłkarze napili się po meczu z Australią (to był raczej problem dla klubów, w których za chwilę mieli mecze, a dla kadry bardziej zysk – bo się wzajemnie lepiej poznali). Zresztą, Australijczycy po meczu z Polską poszli w miasto i nikomu nie wydawało się to dziwne – dawno się nie widzieli, przyjechali z różnych stron świata… Ale nie, ty nagle wskoczyłeś w nieswoje buty, stałeś się piewcą bezwzględnego profesjonalizmu, co do ciebie średnio pasuje, to teraz cierpisz. Ale pamiętaj jedno – jak Henrykowi Kasperczakowi kadra Senegalu poszła w długą, to dzień później zrezygnował. Miał zasady nie tylko do opowiadania o nich w prasie. Ty w prasie opowiadasz jedno, a robisz drugie. Zresztą, kogo aktualnie tropisz? Piłkarzy, którzy pili czy jednak tego, kto puścił przeciek do prasy? No właśnie…

Przy okazji, fajny był ten dowcip, który na zgrupowaniu przed meczem z Ukrainą rzuciłeś na stołówce do Macieja Sadloka. Jak to szło? “Sadloczek, chciałbym cię zobaczyć najebanego, musisz śmiesznie wyglądać”? Jakoś tak, prawda?

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...