Już to kiedyś pisaliśmy, ale że prawda to ponadczasowa – powtórzymy. W polskiej piłce nie piją tylko ci, którzy już nie mogą (zaszycia, zapaści, problemy sercowe itd). Z rozbawieniem więc przyglądamy się tej aferze alkoholowej. Franciszek Smuda zdążył oświadczyć, że Peszko i Iwański NIGDY WIĘCEJ nie zagrają w jego drużynie i radzimy sobie te słowa dobrze zapamiętać – w końcu wytykanie niekonsekwencji selekcjonerowi to sympatyczne zajęcie. Niekonsekwencja zresztą już może miała miejsce, bo sam Peszko twierdzi, że selekcjoner zapewnił go, że nie zamyka przed nim drzwi.
Tłumaczenia Peszki są ciekawe. Podamy wam wywiad z nim w skondensowanej formie:
– Wypiłem piwo do kolacji.
– Nie wierzymy, że tylko jedno piwo.
– Ale nie tylko ja piłem, wszyscy pili!!!
Sławek miota się więc między dwiema liniami obrony – sam już nie wie, czy iść w stronę bronienia samego siebie, czy w stronę rozłożenia odpowiedzialności na “wszystkich” (czyli na nikogo). Warto też zwrócić uwagę, że odkąd afera wyszła na jaw, Sławek znalazł swój zaczarowany telefon i chociaż na co dzień dodzwonienie się do niego graniczy z cudem, wczoraj było wyjątkowo łatwe.
Ale idźmy dalej… Dzisiejsze media donoszą też, że piło ośmiu, a może dwunastu, a Zbigniew Boniek na blogu dorzuca, że dwóch panów M. nie złapano tylko dlatego, że byli tak nabombieni, że aż nie mogli wyjść z pokoju. Jako że panów M. w kadrze zbyt wielu nie było, a konkretnie było ich dwóch, można przyjąć, że Boniek miał na myśli Rafała “pyzę” Murawskiego i Adama Matuszczyka. Pojawia się pytanie – skoro pili prawie wszyscy, a przynajmniej wielu, co potwierdzają kolejne osoby (w tym Peszko, który sypie kolegów), to gdzie się podziała słynna stanowczość Smudy? Czy nie powinien on strzelać kolejnymi dyskwalifikacjami? Wskazane byłoby chyba śledztwo w tej sprawie, prawda? Jeśli “Franz” będzie konsekwentny (dobra, wiadomo, że nie będzie – ale jeśli będzie…) to za chwilę zostanie na kadrze sam. O ile sam siebie wcześniej nie wyrzuci.
Dla “Franza” mamy jedną radę – łatwiej będzie mu egzekwować przestrzeganie zasad, jeśli sam będzie się do nich stosował. Oczywiście, nie musi – on nie gra, co wolno wojewodzie… I tak dalej. Ale będzie mu po prostu łatwiej. Jeśli przez te kilka dni w czasie zgrupowania będzie świecił przykładem, to może i problemy będzie miał mniejsze. Piłkarze rozumują w sposób bardzo prosty – on może, to i my możemy.
Przypomina nam się zgrupowanie kadry, kiedy to ostatni raz w reprezentacji zagrał jeden z piłkarzy. A było tak. Kolacja pomeczowa, nasz bohater mówi do Arkadiusza Głowackiego: – Arek, jesteś kapitanem, idź się spytać trenera, czy możemy się napić piwa.
Wraca Głowacki.
– Nie możemy, zabronił.
– Co?!
– Zabronił.
– No żesz kurwa, sam najebany jak świnia…
(w tym momencie piłkarz zauważa na twarzach kolegów pewną zmianę, ale kontynuuje)
– Ledwo się na nogach trzyma…
– Yhm – chrząknął ktoś z tyłu. Trener oczywiście. Jeszcze się trzymał. – Jak masz głupio gadać, to lepiej w ogóle nic nie mów! – wypalił.
Wtopa, jednym słowem.
PS A na temat Iwańskiego głos zabrał nawet Marek Jóźwiak – powiedział, że trzeba znać miejsce i czas. Ł»e “Beret” zajmie się egzekwowaniem profesjonalizmu – to dla nas pewne zaskoczenie. Może niech opowie, jak go “Romario korkami przejechał”?