Reklama

Zobacz nową Legię. Dopóki jeszcze nie spadła z ligi!

redakcja

Autor:redakcja

18 września 2010, 20:56 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nie ma w frajerów, nie ma! Napisaliśmy – kto nie wygra z Legią, ten frajer. Tak sobie to wszyscy wzięli do serca, że warszawianie przegrali trzeci mecz z rzędu. A w tym sezonie legioniści wygrali tylko z tymi, którzy – patrząc na tabelę – za frajerów naprawdę mogą uchodzić: z Cracovią i Śląskiem Wrocław. Maciej Skorża idzie więc jak burza – aktualnie jego zespół zajmuje TRZYNASTE miejsce w tabeli, a jeśli w niedzielę wygra Arka Gdynia, to Legia spadnie na czternaste (ostatnie niezagrożone spadkiem). Wyżej, dzięki sobotniemu zwycięstwu, jest nawet Polonia Bytom.
Przedziwne komentarze wygłaszają dziś eksperci Canal+.

Zobacz nową Legię. Dopóki jeszcze nie spadła z ligi!

Po pierwsze – chwalą Legię za mecz w Lubinie, gdzie Legia oddała (poza rzutem karnym, który wywalczył… Traore) jeden groźny strzał. O ile za groźny strzał można uznać uderzenie Kucharczyka niemal z zerowego kąta – czyli takie, jakiego Isailović nigdy by nie przepuścił. Jak dla nas, to jeśli Legia rozgrywa dobry mecz, to bramkarz rywali, żeby zachować czyste konto, powinien uwijać się jak w ukropie, a często nawet otrzeć się o życiówkę. A tu mieliśmy kolejne spotkanie, w którym golkiper przez większą część spotkania wydawał się zbędnym elementem.

Legii nie ma za co chwalić, zagrała tak samo beznadziejnie, jak w poprzednich meczach, z tą tylko różnicą, że miała słabszego przeciwnika (Zagłębie do tej pory było jedną z najgorszych drużyn, jeśli weźmiemy pod uwagę jakość gry). I ten przeciwnik nastawił się na odbiór piłki na własnej połowie i wyprowadzanie kontrataków – taktyka mniej więcej taka, jaką zastosowała Jagiellonia w spotkaniu z Wisłą. Wtedy też się wszyscy jarali, że krakowianie pokopali sobie piłkę między sobą (za wyjątkiem tych momentów, gdy piłkę zabierali gospodarze i strzelali gole).

Pod coraz większym znakiem zapytania stoi jakość transferów – Antolović (pół miliona euro) już stracił miejsce w składzie, Kneżević (kolejne pół miliona euro) stracił wcześniej, Mezengę wygryzł sprowadzony ze Świtu Nowy Dwór Mazowiecki Kucharczyk, a Manu – specjalista od robienia wiatru – nie ma jeszcze ani asysty, ani gola. Ktoś chyba za to beknie. Z całego zaciągu lada moment zostaną pamiątkowe zdjęcia – jak to powyżej.

Po drugie
– dziwi nas, skąd taka pewność, że przy drugim golu piłka całym obwodem opuściła boisko. Ł»adna z kamer tego na sto procent nie wyjaśniła, a coś nam się wydaje, że gdyby pokazać tę sytuację z lotu ptaka, to obwód piłki jednak trochę o linię boczną “zawadzał”. Ale to w mediach normalne, że jeśli tylko środek piłki wyjdzie poza boisko, to już wszyscy krzyczą: aut, aut!

Po trzecie – co dziwnego jest w odsunięciu Piotra Gizy? Kazimierz Węgrzyn broni kolegi, ale może chwilę by się zastanowił. Giza został kupiony za wielkie pieniądze, nie zagrał w Legii ani jednego dobrego meczu, a kiedy formę ma łapać w Młodej Ekstraklasie, to… przechodzi obok gry. I za to właśnie, lekceważenie obowiązków w ME został ukarany. Niewystarczający powód? Do pierwszej drużyny się nie nadaje, w drugiej grać mu się nie chce. I ma mu włos z głowy nie spaść? Tylko pensja na czas i łapanie brzucha? Świetna robota.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...