Ruch Autonomii Śląska zebrał w internecie 5 tysięcy podpisów w sprawie przemalowania krzesełek Stadionu Śląskiego w Chorzowie na żółto-niebieskie (to barwy ich regionu) i kręci aferę, że nikt ich nie słucha. Podobno to żółto-niebieskie kolory są lepsze, niż biało-czerwone.
5 tysięcy podpisów? Janusz Korwin-Mikke pisze na blogu, że kobiety nie powinny się zajmować pracą umysłową i ma dwa razy więcej chętnych na wcielanie w życie. Radykalni prawicowcy pod postulatem, że gejów należy kastrować zebraliby w Polsce i 50 tysięcy autografów, a Janusz Palikot cztery razy tyle, gdyby zorganizował próbę umieszczenia Jarosława Kaczyńskiego w szpitalu dla umysłowo chorych. Ba, w plebiscycie na zlikwidowanie Lecha Poznań kibice Legii przedstawiliby takich głosów i milion!
Tylko co z tego? Nie interesuje nas polityka i jak dla nas, autonomii mogliby żądać nawet mieszkańcy Lasku Bielańskiego, ale ktoś mógłby tym ludziom przekazać, że w XXI wieku internetowe petycje zaczynają się liczyć gdzieś tak w okolicach okrągłej bańki? Parę lat temu, kiedy zbierając podpisy trzeba było jeszcze fizycznie wyjść na ulicę i stać w tym deszczu z długopisem i plikiem ulotek, pięć tysięcy oznaczałoby, że jakiś tam procent społeczeństwa faktycznie uważa, że na stadionie przywróconym parę lat temu do życia z publicznych pieniędzy, na którym reprezentacja naszego kraju przeżyła kilka niezapomnianych momentów, powinny być krzesełka symbolizujące separatystyczne zajawki. Ale w 2010 roku 5 tysięcy internetowych głosów ma mniej więcej taką siłę, jak 1500 like’ów na fejsbukowym profilu “Przejebane być przystojnym”. Kto się nudzi w pracy, ten kliknie.
Choć z drugiej strony – może coś nas omija? Wyobrażacie sobie takie wejście Szpakowskiego? “Dobry wieczór Państwu, dzisiejszy mecz reprezentacji Polski odbywa się na stadionie śląskim, ostatnio przemalowanym na żółto-niebiesko, co symbolizować ma pragnienie tutejszych mieszkańców do oddzielenia się od reszty kraju. Miejmy nadzieję, że nie wpłynie to negatywnie na mobilizację naszych zawodników”…
