Pączek jest tylko jeden (chociaż ostatnio, uczciwie przyznajemy, wysuszony na wiór i pączka przypominający coraz mniej), ale teraz – uwaga, uwaga – przedstawiamy biało-czerwoną PYZĘ. Oto Rafał Murawski – piłkarz o nabardziej nieprofesjonalnej sylwetce spośród wszystkich reprezentantów Polski. Zapuszczony, otłuszczony, o mięśniach brzucha zapomnijcie – pewnie jakieś są, ale schowane głęboko pod tłuszczykiem. Jak mu było nie wstyd ściągnąć koszulkę? Teraz chyba jasne jest, dlaczego Pyza nie zagrała ostatnio w Rubinie.
Jak zawodowy piłkarz może mieć taką sylwetkę? Przecież przy takim dziennym zapotrzebowaniu kalorycznym, on naprawdę może żreć jak głupi i nie nabierać kilogramów, wszystko spali. Ile pokarmu/płynów musiał przyjmować Murawski, by wyhodować taką klatkę piersiową? Jak to możliwe, że nie jest mu głupio? Jak można w perspektywie Euro 2012 liczyć na kogoś, kto w środku ligowego sezonu przyjeżdża na zgrupowanie reprezentacji z brzucholem wylewającym się ze spodenek? Piłkarz może nie umieć dobrze dryblować, może mieć przeciętny strzał, ale ma zasuwać od pierwszej do ostatniej minuty. A utrzymywanie sportowej sylwetki to jego zasrany obowiązek.
Weź się w garść, Pyzo. Przestań żreć albo pić – po prostu odpuść to, co sprawia, że wyglądasz jak działkowiec z Grójca. Twój brzuchol to najlepsze podsumowanie całego polskiego futbolu – leniwego, zblazowanego, przepłaconego. Brak talentu można wybaczyć, brak odpowiednio wyszkolenia zrzucić na kolejnych trenerów, ale to, czy jesteś Pyzą, czy zawodowcem, zależy tylko od ciebie…
Zdjęcie ze strony efakt.pl.