Za cholerę nie da się nadążyć za Józefem Wojciechowskim. To, że nie poważa on specjalnie Jose Bakero jest od dawna wiadome, tak jak i to, że w bliżej nieokreślonej przyszłości zastąpić Hiszpana ma Paweł Janas. Nic w tym jednak szczególnego – w końcu zmiany trenerskie, nawet w zaskakujących momentach, to w piłce żadne novum. Ale pomysł z 12-osobową komisją, która oceniać ma po każdym meczu piłkarzy i odsuwać najsłabszego? Wow. Tego jeszcze nie było. To rewolucja na miarę proponowanej przez nas KUPy (komisji uprawnień piłkarskich).
Ma być więc tak – po spotkaniu ligowym zbiera się komitet, w skład którego wchodzić będą: Bakero, Janas, kapitan zespołu oraz doradcy Józefa Wojciechowskiego (w tym zapewne Purzycki i Majdan). Ocenią każdego zawodnika, a ten z najniższą średnią not zostanie odsunięty od kolejnego meczu. Pierwszy klubową czerwoną kartkę dostał Andreu. Na łamach “Przeglądu Sportowego” Wojciechowski tłumaczy: – Bakero bronił się przed takim rozwiązaniem, ale oznajmiłem mu, że skoro nie zgadza się z oceną 12 ekspertów, to chyba nie zgadza się z całą ideą profesjonalnego klubu. Co będzie, jeśli mimo wszystko wystawi Andreu w wyjściowej jedenastce na mecz z Koroną? Będzie to oznaczało, że chce iść ze mną na wojnę.
Gdybyśmy traktowali polską ligę poważnie i nie doceniali tego wyjątkowego pierwiastka humorystycznego, napisalibyśmy: ktoś tu upadł na łeb. Bakero, jeśli zgodzi się, by inni odsuwali mu zawodników, w zasadzie przyzna się przed całą Polską: jestem pajacem, a nie trenerem i przyjechałem tylko po to, by was wydoić z kasy. Wojciechowski mówi o idei profesjonalnego klubu, ale dziwnym trafem nikt wcześniej na świecie na to nie wpadł – ani Barcelona, ani Real, ani Manchester United. Polonia zamiast w stronę tych wielkich, powoli podąża raczej w kierunku amatorskiego angielskiego klubu, w którym skład ustalają kibice poprzez głosowanie w internetowej sondzie.
Ciekawość nas zżera, kto ten genialny pomysł podsunął Wojciechowskiemu? Józef Oleksy? Michał Listkiewicz? Autor na swój sposób nam zaimponował – jest niewątpliwie kreatywny, odważny i z poczuciem humoru. Na pewno idea dwunastoosobowej komisji nie wyszła od Pawła Janasa, bo on – jak wiadomo – nie lubi się wpierdalać. Poza tym nie kręciłby bata na własny tyłek – przecież kiedy już zastąpi tego biednego Bakero, to komitet nie ulegnie samorozwiązaniu.
Ale w porządku, przeprowadźmy ten eksperyment! Show must go on! Nasuwają się jednak pewne pytania…
1. Dlaczego tylko 12 osób? Im więcej ekspertów, tym bardziej wiarygodne będą wyniki.
2. Czy odsuwani będą piłkarze także po wygranych meczach (np. 5:0), bo przecież nawet i wówczas ktoś otrzyma najniższą średnią notę?
3. Czy kontuzja odniesiona przez któregoś z piłkarzy w trakcie tygodnia może sprawić, iż odsunięty piłkarz zostanie przywrócony?
4. Co stanie się, jeśli przynajmniej dwóch piłkarzy zanotuje identyczny wynik?
5. Czy wyjątkowo dobra postawa w trakcie treningów poprzedzających spotkanie może cofnąć dyskwalifikację?
6. Co jeśli kilku piłkarzy będzie musiało pauzować z powodu żółtych kartek – czy mimo to kolejny zostanie odsunięty?
7. Czy kapitan może dać sam sobie notę 10?
Jak widać, trochę trzeba ten pomysł doszlifować. My ponadto proponujemy, by za trzynastego eksperta robili kibice, których głosy oddane na stronie internetowej wliczałyby się do średniej oraz by znalazło się miejsce dla Grzegorza Skwary, znanego z trzeźwej oceny sytuacji. Raporty z posiedzeń komisji powinny być publicznie podawane do wiadomości, a piłkarz, który zanotuje trzy odsunięcia w rundzie ustawiałby się w gabinecie JW pod samą ścianą, tak aby członkowie komisji mogli próbować trafić go szklankami od whisky. Pięć odsunięć to, jak mawiał Janusz Wójcik (o, on by tam pasował!), szary dół i lokówka w dupę.
Coś w tej idei jest – tzn. jest ona tak niestandardowa i idiotyczna, że na swój sposób ujmująca. Wykracza daleko poza zwyczajne głupie, prostackie pomysły, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić. Innowacyjność – podobno tego teraz wymaga się od firm. Polonia w dziedzinie innowacyjności wygrywa polską ligę w cuglach.
Przy okazji, opowiemy wam historię, jak pewien bogaty biznesmen kupił klub piłkarski i na początku uznano, że musi poznać wszystkich zawodników. Zorganizowano spotkanie, spora sala, na jej końcu stół, za którym siedzą: prezes, trener, drugi trener, trener bramkarzy, dyrektor sportowy. Piłkarze ustawieni w szeregu, wywoływani pojedynczo.
Piłkarz: – Dzień dobry, nazywam się X, jestem bramkarzem.
Prezes: – Zdrowie naszego bramkarza, niech mu się wiedzie!
(i wszyscy za stołem kieliszki do góry, chlup!)
Piłkarz: – Dzień dobry, nazywam się Y, jestem lewym obrońcą.
Prezes: – Zdrowie naszego lewego obrońcy, powodzenia!
(i znowu wszyscy za stołek po lufce, chlup!)
Piłkarz: – Dzień dobry, nazywam się Z, gram na środku obrony.
Prezes: – No to zdrowie środkowego obrońcy!
(i oczywiście… chlup!)
Jeszcze się nie skończyli pomocnicy, a pierwszy odpadł trener. Przy napastnikach prawie same zgony. Nie, ta historia nie jest zmyślona.
PS Jeśli Bakero skompromituje się dostosowaniem do nowych reguł, to pamiętajcie, że tak samo – jeśli nie bardziej – skompromituje się Paweł Janas, który widocznie dla tych swoich przeszło stu tysięcy miesięcznie jest w stanie udawać, że mu się naprawdę ten pomysł podoba.