“Lech Poznań najbardziej medialnym klubem w lipcu 2010 roku” – donoszą portale, opierając się na raporcie firmy Press Service. A przecież powinno się pisać, za przeproszeniem: “Lech Poznań najbardziej jeb*#% klubem w lipcu 2010 roku”. Bo tak naprawdę taki raport należy czytać w następujący sposób:
1. Lech Poznań – 3210 razy wyśmiany w lipcu 2010
2. Wisła Kraków – 2117 razy wykpiona w lipcu 2010
I tak dalej… Nie mylmy popularności z byciem obiektem drwin. Wiadomo, że w lipcu Lech był na tapecie, bo nikt inny nie zbierał w lipcu takich batów.
A wiecie, kto jest na szesnastym miejscu wśród piłkarzy, o których najczęściej pisano? Marek Bażik z Polonii Bytom. Chyba coś przeoczyliśmy. Napadł na kiosk Ruchu czy co? Natomiast Adrian Świątek uplasował się na piątej lokacie. Chyba pomógł mu nasz artykuł, że chłopak jakiś niedożywiony jest.
Tak na serio, to ten raport jakiś dziwny. Bażik? Świątek? Wołąkiewicz? Isailović? Glavina? To wszystko najzwiska z pierwszej szesnastki najbardziej medialnych piłkarzy w lipcu. Czy jeśli liczyć liczbę publikacji, to naprawdę w tamtym czasie nie pisano więcej o:
– Małeckim, który odmówił gry w sparingu
– Sobiechu, który za milion euro zmieniał klub
– Nowaku, uwięzionym w Bełchatowie
– Kotorowskim, który bronił karne z Interem Baku
– Gikiewiczu, o którego kłócił się Śląsk z ŁKS-em
Chyba żyjemy w jakimś innym świecie. Bo to zestawienie wygląda co najmniej dziwacznie:
OK, ktoś chciał koniecznie umieścić przedstawicieli wszystkich klubów ekstraklasy. Biorąc pod uwagę, że nigdzie nie ma zastrzeżenia, iż w rankingu nie może być dwóch przedstawicieli tej samej drużyny, wyszło bezsensownie.
OK, wczytaliśmy się, rzecznik prasowy każdego klubu miał wybrać piłkarza do zbadania. Trochę to głupie, bo jak wybrał Wichniarka, to choćby Peszko strzelał do papieża, i tak nie zostanie ujęty (tak wnosimy z treści). W praktyce – nie ma to nic współnego z najbardziej medialnymi piłkarzami.