Sławomir Peszko doigrał się – za uderzenie/odepchnięcie piłkarza Sparty Praga, został zawieszony przez UEFA na trzy mecze (czyli na dwa w tym sezonie i jeden w przyszłym, tak?). Jak sam mówił po tamtym meczu – on tylko bronił kolegi! No to obronił, Bartosz Bosacki nie został skatowany, nikt mu nie wbił noża pod żebra i nikt nie rozłupał czaszki kamieniem. Brawo, naprawdę bohaterska postawa Sławku. Przegoniłeś tych Czechów, aż się kurzyło. Strach pomyśleć, co by się wydarzyło, gdyby nie ty.
Ale w Lechu mają prawo być wściekli – płacą piłkarzowi wielkie pieniądze, a gdy klub staje do gry właśnie o wielkie pieniądze i te wydatki na kontrakty mogą się zwrócić, to chłopak akurat nie może zagrać. Bo się z tych spotkań wypisał. Oczywiście, teraz na mecze z Cracovią i Jagiellonią będzie gotowy i nawet da z siebie wszystko, może też strzeli gola i może jeszcze opieprzy kogoś w wywiadzie. Pewnie nawet doda, że “nie zgadza się z decyzją UEFA”. Tylko kogo to teraz będzie obchodzić?
Sytuacja jest klarowna – Lech Poznań rozegra w tym roku cztery spotkania, na których może naprawdę zarobić: dwa ze Spartą, już przegrane, i dwa z Dniprem, przegrane za chwilę. Te z Ukraińcami Peszko obejrzy w telewizji, co nie zmienia faktu, że oczywiście zgłosi się do kasy po comiesięczną wypłatę.