Kiedy ostatni razy Lech Poznań rozegrał mecz, w którym nie oddał ani jednego celnego strzału? Pojęcia nie mamy, ale mogło to być jeszcze za czasów Libora Pali czy innego Adiego Pintera. Dziś Arka Gdynia powinna wygrać przy Bułgarskiej, bo w 88 minucie miała piłkę meczową – sam na sam z Jasminem Buriciem był Tadas Labukas, ale oddał najgorszy strzał z możliwych, centralnie w wychodzącego z bramki w golkipera. Zespół Jacka Zielińskiego żegnały gwizdy, część kolejna przedstawienia pod tytułem “strzelamy gola raz na sto lat” już w przyszłym tygodniu, w starciu z ukraińskim Dniprem.
Z Zielińskim mamy problem i niewykluczone, że w najbliższym czasie będziemy pisać teksty pełne sprzeczności. Bo jednego dnia myślimy sobie – ej, wyrzucić go jak najszybciej, bo to nie ten rozmiar kapelusza. Ale następnego dodajemy – zaraz, zaraz, on zdobył mistrzostwo Polski, a Lech mistrzostwa nie zdobywa co roku, tylko w zasadzie to nie zdobywa prawie nigdy. Może więc warto dać mu kredyt zaufania i problemu poszukać gdzie indziej? Nie wiemy, naprawdę nie wiemy. Zieliński nigdy nam niczym nie imponował, ale doceniamy, że wiosną pod jego wodzą Lech grał naprawdę świetnie (tak, tak – pamiętamy, że ostatecznie pomogło mu szczęście oraz sędziowie, ale to nie zmienia, że “Kolejorz” w rundzie wiosennej świetnie punktował).
Co nam przyszło do głowy jak oglądaliśmy poznańskie męczarnie z Arką? Ł»e Joel Tshibamba, który wiosną pokazał niezły potencjał, wygląda jakby był obrażony na cały świat i jakby wszystko go w Lechu wkurzało – czyli jakby grał tam za karę. No i jeszcze, że Sławomir Peszko jak zagrał dziś przeciwko dwóm bocznym obrońcom, którzy nie wiedzieli, kim jest Sławomir Peszko i którym nogi się nie trzęsły, to od razu jakoś zapachniało bezradnością. Ta myśl z kolei podsunęła nam kolejną – że jesteśmy ciekawi, czy Arka będzie tak samo dobrze radziła sobie z Wisłą czy Lechem za rok, kiedy już wszyscy ci nowi piłkarze wbiją sobie do głów typowe ligowe myślenie: “gramy z TÄ„ wielką Wisłą i TYM wielkim Lechem”.
Na uwagę zasłuje wypowiedź Tomasza Bandrowskiego z oficjalnej strony Lecha: “My mamy świadomość, że na dzień dzisiejszy nie wyglądamy najlepiej pod względem psychicznym”. Haha! No, faktycznie. Dodajmy jeszcze cytat ze Sławomira Peszki, z “Piłki Nożnej”. Peszko wypowiedział się na temat uderzenia rywala w meczu ze Spartą Praga i ogólnie na temat łapania przez niego żółtych i czerwonych kartek: “Naprawdę wziąłem sobie do serca słowa trenera, staram się panować nad emocjami i generalnie głowa nie grzeje mi się już tak bardzo. Przecież taki incydent przytrafił mi się po raz pierwszy w tym sezonie“. Czujecie to? “Piłka Nożna” z 10 sierpnia, za nami dopiero puchary i jedna kolejka ligowa, a on mówi “przecież to był pierwszy raz”!