Legia Warszawa zainaugurowała sezon od soczystego wpierdolu przyjętego na stadionie przy Konwiktorskiej. Polonia przejechała się walcem po światowcach Macieja Skorży – kolejno strzelali Bruno, Smolarek i Mierzejewski. Akcję na 3:0 w fantastycznym stylu rozpoczął Jakub Wawrzyniak: wykonując zwód, którym nie oszukał nikogo, poza samym sobą. To znaczy zrobił balans ciałem w prawo, pomyślał, że Wawrzyniak pójdzie w prawo (zaraz, zaraz, to ja jestem Wawrzyniak!), więc poszedł w prawo, a piłka została z lewej. Zabrali ją poloniści i tyle ich widziano, aż do momentu, gdy piłka była w siatce.
Generalnie “Czarne Koszule” otłukły legionistów bezlitośnie. Ci, zagrali tak, jak ich trener mówi: czyli nudno (za Urbana też grali tak, jak trener mówi: czyli wówczas niewyraźnie). A Polonia? Momentami prezentowała się porywająco. Każdy gol był naprawdę piękny i każdy zdobyty w innym stylu. Marijan “Legia zarobi/straci na mnie miliony” Antolović za dużo przy tych uderzeniach nie mógł zrobić, chociaż przy strzale Bruno to – jak mawiają piłkarze – rzucił się jak na babę. Na dodatkową uwagę zasługuje Ariel Cabral. Spekulowano, że może nie dotrzeć na czas jego certyfikat, więc występ stanął pod znakiem zapytania. Coś nam się wydaje, że certyfikat naprawdę nie dotarł i Cabral zagrał, ale tak, żeby go czasem nikt nie zauważył, starannie i skutecznie unikając obiektywu kamery. Maciej Iwański w drugiej połowie był od Argentyńczyka dziesięć razy lepszy. Podobnie jak dziesięć razy lepszy był Łukasz Piątek od Ivicy Vrdoljaka (nakrył go czapką, szczerze mówiąc).
Swoją drogą, to ciekawe – Legia już w maju poinformowała o transferach, a certyfikaty albo załatwiła w ostatniej chwili (Cabral), ale w ogóle (Mezenga). Pachnie amatorką. Mezenga nie zagrał więc wcale, a na szpicy wystąpił stary dobry Takesure Chinyama. Jak tylko miał piłkę, to wiadomo – łubudu!
Gratulujemy kibicom Legii, którzy wykłócali się z nami, że ten mecz z Arsenalem to był na serio, bo “Arsenal na tydzień przed ligą zawsze gra na serio”. No, teraz już widać, jaka była sportowa wartość tamtego spotkania – Legia potrafiła czołowemu zespołowi świata strzelić pięć goli, a Polonii ani jednego? Różne cuda w piłce się zdarzają, ale aż takie, to jednak nie. Jak przyszło do prawdziwej walki o punkty, a nie festynu ku uciesze TVN-owskich pogodynek, to Legia miała trudności by oddać jakikolwiek strzał, o golach nie wspominając.
Oczywiście jest pozytyw dla Legii. Jak mawia trener Maciej Skorża… Tak, już wiecie, co napiszemy. Wiecie bardzo dobrze. LIGA BĘDZIE CIEKAWSZA.
W drugim piątkowym spotkaniu Cracovia przegrała u siebie ze Śląskiem Wrocław 2:3. Znowu błysnęli nowi w zespole Tarasiewicza – Waldemar Sobota oraz Cristian Diaz, który chociaż chyba troszkę grubiutki, to piłkę potrafi posłać tam, gdzie chce. Fantastycznego gola zdobył też Piotr Polczak, ale tak się tym faktem podjarał, że potem zdążył zawalić dwa gole dla gości.
PS Oczywiście gra Legii sponsorowana była przez filmik “źle stanął, to go tłuką”:
NA ULICY LEŁ»Y 150 ZŁOTYCH,
SCHYLISZ SIĘ PO TAKĄ KWOTĘ?
TAK / NIE