Reklama

Tshibamba w Lechu, czyli transferowa bezradność nr 2

redakcja

Autor:redakcja

17 lipca 2010, 19:30 • 2 min czytania 0 komentarzy

W zasadzie napisać można to samo, co w przypadku transferu Artura Wichniarka. Tshibamba w Lechu może się sprawdzić, może być nawet strzałem w dziesiątkę, kto wie – jest szansa, że duet Wichniarek – Tshibamba będzie najlepszy w ekstraklasie. Ale… sprowadzenie zarówno jednego, jak i drugiego piłkarza wynikało jedynie z indolencji działaczy Lecha i nieumiejętności znalezienia następców Roberta Lewandowskiego. Gdyby w Poznaniu chcieli Wichniarka – nie mówiliby najpierw sto razy, że go nie chcą. Gdyby chcieli Joela Tshibambę, zakontraktowaliby go miesiąc temu.
Pisaliśmy bodajże w zeszłym tygodniu, że Lech złożył Tshibambę ofertę last minute. W końcu w klubie musieli głośno powiedzieć sobie: “Nie mamy żadnego pomysłu na wzmocnienie zespołu, kogo możemy mieć w miarę szybko i w miarę tanio?”. Padło na zawodnika Arki, do którego przymierzała się Legia, ale wciąż – co było z jej strony skrajnie naiwne – nie chciała zapłacić sumy odstępnego. A przecież gdynianie wcale nie chcieli się swojego zawodnika pozbywać i nie sprzedaliby go nawet dziesięć groszy poniżej wartości klauzuli.

Tshibamba w Lechu, czyli transferowa bezradność nr 2

Spójrzmy na to tak – gdyby Legia nie próbowała się licytować, tylko po prostu zapłaciła wymaganą kwotę, to Lech dzisiaj nie miałby nawet Tshibamby. A to świadczy o tym, że w ogóle go mieć nie chciał. W przeciwnym razie, śledząc doniesienia o podchodach warszawskiego klubu, zareagowałby błyskawicznie. Zresztą, o czym tu w ogóle gadać. Kadra zespołu skompletowana powinna być przed pierwszym treningiem. Teraz to już jest konieczność, ewentualnie łapanie okazji, a nie zaplanowana polityka.

Chichotem historii jest, że po raz kolejny piłkarza dla Lecha – tak jak wielu poprzednich – odkrył Andrzej Czyżniewski, który rozstał się z “Kolejorzem” w takich sobie okolicznościach i którego praca w Poznaniu nie została w pełni doceniona. Znowu widać różnicę właśnie między “Czyżykiem” i Markiem Pogorzelczykiem, który też by pewnie chciał błyszczeć na transferowym polu, ale niestety nie ma ku temu kompetencji – po prostu nie zna się na piłce, nigdy nie grał w piłkę, nie był trenerem, nie był skautem. Z zawodu – działacz. I to wszystko teraz wychodzi.

Może więc, skoro i tak działalność Lecha znów sprowadza się do ściągania piłkarzy wynalezionych przez Czyżniewskiego, warto byłoby spróbować się z nim przeprosić, przebić ofertę Arki, dać wysoki kontrakt i sprowadzić z powrotem na godne stanowisko? Transfery będą szybsze, tańsze i bardziej trafione.

DO 150 DOLARÓW BEZ DEPOZYTU!

*** NIE MA Ł»ADNYCH HACZYKÓW! ***
WYPEŁNIASZ QUIZ, ODBIERASZ PIENIÄ„DZE NA GRĘ, NICZEGO NIE WPŁACASZ
PONAD TRZY MILIONY ZADOWOLONYCH KLIENTÓW

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...