Reklama

Janasowi nic się nie chce. Za to niezmiennie chcą go inni…

redakcja

Autor:redakcja

22 czerwca 2010, 12:32 • 2 min czytania 0 komentarzy

Paweł Janas już drugi raz w ostatnim czasie zdradził swój klub dla konkurencji. Najpierw porzucił Bełchatów na rzecz Widzewa, a teraz Widzewa na rzecz Polonii. O ile w przypadku piłkarzy takie zachowanie to codzienność, o tyle u trenerów – dziwi. Bo to przecież oni zawsze upominają się, żeby „dać czas”, „pozwolić pracować”, „spokojnie budować zespół przez kilka lat”. Ale z Janasem jest inny problem, który może trochę tłumaczy te dezercje – jemu budować zespołu raczej się nie chce. To jest w ogóle facet, który całym sobą informuje otoczenie: „Nic mi się nie chce”. I aż dziw, że ciągle chcą go inni.
Janas wciąż ma w polskiej piłce dobrą markę, co niezmiennie nas dziwi. Jest to w końcu jedna z najbardziej zblazowanych postaci w naszym futbolu. Zrobi tylko to, co konieczne i nic więcej, nawet palcem nie ruszy bez powodu. Sukces takich szkoleniowców piłkarze definiują słowami: „nie wpierdala się”. Czyli – grajcie jak chcecie, jeśli macie problem, to go sobie rozwiążcie, jak czegoś potrzebujecie, to nie do mnie, tylko do kierownika idźcie. A jak sytuacja będzie skrajna – zrobimy grilla. Albo lepiej sami zróbcie.

Janasowi nic się nie chce. Za to niezmiennie chcą go inni…

Czasami to skutkuje. Atmosfera zawsze dobra („bo, wiesz, nie wpierdala się”), piłkarze grają jak chcą, a wbrew pozorom – oni zazwyczaj wiedzą, kto na jakiej pozycji powinien występować i jak zagrywać. Mieliśmy próbkę tego w reprezentacji – Polska wygrywała, z kim miała wygrać i przegrywała, z kim miała przegrać. Jakoś się to toczyło.

Janas „nie wpierdalać się” zaczął w Legii, gdzie rządził Leszek Pisz. I potem tak już mu zostało. Naprawdę, rozmawialiśmy na jego temat z wieloma, wieloma piłkarzami i nigdy żaden nie powiedział: „Ależ ma świetne treningi!” albo „Taktycznie – pierwsza klasa”. Zawsze tylko: „spoko gość, nie oszukuje, nie wpierdala się”, „normalny facet, nie szuka problemów na siłę”. Jeśli padały pochwały, to takie czysto ludzkie, a nie szkoleniowe.

Czyli siedzi sobie taki Janas w kanciapie, czasami napije się whisky z kierownikiem drużyny, ktoś opowie jakiś żart, on się raczej żadnym nie zrewanżuje (bo mu się nie chce). I tak leci dzień po dniu. Oczywiście, jedno trzeba mu przyznać – umie odróżnić słabego piłkarza od dobrego, co o ile założymy, że jest to unikalna umiejętność (raczej powinna to być norma), każe postawić przy jego nazwisku plus. Ale żeby kluby aż się miały o niego zabijać? Raczej z przyzwyczajenia. Albo jak w szkole – gdy ktoś jedzie na opinii.

Do Polonii ciągnie go Michał Listkiewicz, który regularnie coś tam podszeptuje Józefowi Wojciechowskiemu. No to teraz musiał mu podszeptać: – Bierz Janasa! Coś nam się zdaje, że to będzie niedźwiedzia przysługa. W Widzewie „Janosik” mógł spokojnie pracować przez lata. W Polonii – co najwyżej, do lata (następnego).

Reklama

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...