W Polonii Warszawa myślą, że są sprytni, podczas gdy to ciągle nie spryt, tylko brak klasy (nie mylić z brakiem kasy). Józef Wojciechowski dyscyplinarnie wyrzucił z klubu Tamasa Kulcsara. I tłumaczy to tak: – Ostatniego dnia maja kończyła się jego umowa z węgierskim zespołem i 1 czerwca powinien stawić się u nas w klubie. A że tego nie zrobił, to wykorzystaliśmy okazję i zerwaliśmy kontrakt z winy zawodnika.
Pytanie – po co Kulcsar miał się stawić w Warszawie, skoro wszyscy piłkarze “Czarnych Koszul” mają urlopy i skoro klub nie prowadzi żadnych zajęć? Oczywiste, że Węgier miał zamiar przyjechać na Konwiktorską wtedy, co reszta drużyny. Nie spodziewał się, że ktoś szuka jakiegokolwiek pretekstu, by go wywalić. Mamy nadzieję, że ma kumatego menedżera – takiego, który wygra mu sprawę w FIFA. Bo przy odpowiedniej determinacji, ma na to spore szanse.
To samo piłkarze Górnika Zabrze – prezes tego klubu oświadczył, że Szczot, Gorawski, Strąk i Pitry nie mają szans nawet trenować z pierwszym zespołem i będą grali w B-klasie tak długo, aż będą mieli wszystkiego dosyć. Dla dodatkowej rozrywki, w rezerwach zostanie zatrudniony trener-kat. Próba sił – pękną i odejdą, czy jednak będą chcieli kasę z klubowej kasy? Oczywiście jesteśmy za brakiem tolerancji dla piłkarskich leni, ale prezes Mazur – jako człowiek nowy w środowisku – chyba nie wie jednego: takimi wywiadami sprawia, że za chwilę kontrakty mogą być rozwiązane z winy klubu (szykanowanie zawodnika, brak tworzenia warunków do wykonywania zawodu, publiczne przyznanie, że nie o umiejętności piłkarskie chodzi). Wtedy się dopiero zdziwi – wypłacić trzeba co do grosza, a zawodnik u konkurencji.