To się Małecki nagrał. Z Finlandią – minutę. Z Serbią – w ogóle. Z Hiszpanią – w ogóle. O ile się nie mylimy (a chyba wyjątkowo nie), to jest rekordzistą tego małego tournee – chłopak stracił ze dwa tygodnie urlopu, żeby zagrać o 60 sekund więcej niż nasza sąsiadka z naprzeciwka. Z tą różnicą, że ona nie musiała nawet wstawać z kanapy, a on non-stop w gotowości: trenuj, rozgrzewaj się, trenuj, rozgrzewaj się, przynieś piłkę, biegnij, pompkę zrób…
Nie, nie żałujemy go. Na urlop i tak nie zasłużył – powinien teraz chodzić w kaloszach po Sandomierzu i roznosić mleko. Ale chyba znamy już największego przegranego tego zgrupowania – “Franz” jest strasznie pamiętliwy i musiał mu wiślak tak podpaść, że następną szansę gry w kadrze dostanie gdzieś tak w sierpniu 2012 roku. U nowego selekcjonera.