Wielkie nieba – Piechniczek dłubał w nosie. W “Fakcie” czytamy: “Wiceprezes PZPN, jako zwierzchnik selekcjonera reprezentacji, nie musi podczas rozmowy z nim zachowywać się wzorcowo, chociaż nic by mu się nie stało, gdyby traktował podwładnego z szacunkiem. Ale pan wiceprezes zapomniał, że znajduje się w miejscu publicznym, że rozmawia z osobą publiczną, zapomniał też, że i sam jest osobą publiczną. Gdy w pewnym momencie bez żenady zaczął dłubać palcem w nosie, wywołał tym konsternację! Takim zachowaniem członek zarządu PZPN chluby swojej organizacji nie przynosi. Na usta ciśnie się tylko jeden wyraz – wstyd!”.
Najbardziej podoba nam się fragment, że dłubaniem w nosie wywołał konsternację. Widzicie to oczami wyobraźni? Kibice śpiewają ile sił w płucach, po stadionie niesie się “Hej Odra gooool”, aż tu nagle wszystko milknie.
– Widzisz to co ja? – pyta jeden fan drugiego.
– On dłubie w nosie!
Piłkarze też przestają grać. Onyszko nie łapie piłki, bo patrzy zdumiony w kierunku loży honorowej.
– On dłubie w nosie!
Peszko nagle hamuje, unosi rękę, żeby nie oślepiało go słońce i żeby widzieć lepiej.
– Nie wierzę! Ma palec w nosie…
Ogólna konsternacja. Czas stanął. Ziemia stanęła. Ptaki przestały świergotać. Powietrze zrobiło się ciężkie.
Redakcjo “Faktu”! A kto nie musi czasem sobie podłubać, co? Franciszek Smuda, o którego tak się w tym tekście martwicie i który został zlekceważony dłubaniem Piechniczka, jest chyba ostatni z tych, którzy mieliby się obrażać. Przecież też lubi trochę sobie poszperać. Oto dowody:
Jak chcecie coś naprawdę mocnego o dłubaniu w nosie w czasie meczu, to zobaczcie to: