Reklama

Legendarny wywiad. Pączek w oparach absurdu!

redakcja

Autor:redakcja

26 marca 2010, 14:09 • 5 min czytania 0 komentarzy

Wielu piłkarzy w życiu widzieliśmy. Głupich, mądrych, sympatycznych, wyniosłych, prymitywnych, obytych w świecie. Ale kogoś takiego jak Maciej Iwański – chyba jeszcze nie. Napisać, że ma tupet – to nic nie napisać. Stwierdzić, że jego ego unosi się kilometr nad ziemią – eufemizm. Pączek to prawdopodobnie najbardziej zarozumiały człowiek w historii polskiej piłki. Absolutnie oderwany od rzeczywistości. Butny. Antypatyczny. Arogancki. Ten charakterek nie pozwala mu dobrze grać w piłkę – gdyby potrafił spojrzeć na siebie samokrytycznie, mógłby wyciągnąć z błędów wnioski. Ale on nie widzi błędów.
W „Przeglądzie Sportowym” dobry wywiad z Pączkiem. Dobry, chociaż przerażający. Na Łazienkowskiej (albo na Wiertniczej, w siedzibie ITI) ktoś powinien go przeczytać i stwierdzić: to nie jest profil charakterologiczny piłkarza, którego chcielibyśmy mieć u siebie. Ale po kolei.

Legendarny wywiad. Pączek w oparach absurdu!

Najpierw jest o kibicach – że gra się trudno, bo jak można niekonwencjonalnie zagrać, to pojawia się strach przed szyderstwami. I ża jak człowiek idzie do teatru, to przecież nie krytykuje aktora. No i że Pączek w dzieciństwie (zagadka – czy Pączek zawsze był Pączkiem?) chodził w Oświęcimiu na hokej i kibicował tak, jak trzeba. Tak sobie pomyśleliśmy – Maćku, może i na Legii twoje miejsce jest na trybunach, co?

Nieważne, przy temacie kibiców Pączek się dopiero rozpędza. Najlepsze jest potem. Uwaga.

– A jak sobie oglądam mecz, wyciszam odłosy z trybun, to widzę, że gramy dobrze. Później analizuję statystyki: mamy przytłaczającą przewagę. Widzę, ile oddajemy strzałów, ile mamy wrzutek, ile czasu posiadania piłki. A później ktoś nam zarzuca, że nie chcemy wygrać meczu – mówi. To o meczu z Odrą Wodzisław, przegranym u siebie 0:1, w którym Arkadiusz Onyszko w zasadzie nie musiał interweniować.

– Statystyki pokazują, że mieliśmy ogromną przewagę. Byliśmy dwa razy lepsi – znowu o Odrze.

Reklama

– Też był wolał biegać gorzej niż przeciwnik, ale wygrywać. Ale biegam lepiej, a wygrywają rywale – a tu już Iwański o meczach ogólnie.

– Ale ja mam rację. Ważę po treningu 20 piłek i 17 z nich nie spełnia norm. Piłka maksymalnie może ważyć 450 gramów, niektóre ważyły i po 600. Spróbujcie kopać coś takiego. Następny problem: murawa… – pojawia się ulubiony temat. Spróbujcie kopnąć coś takiego? Jakby ci to Maciusiu powiedzieć… Cała Ligue 1 gra takimi piłkami. Zresztą, piłkarze Górskiego – w czasach, gdy Deyna ładował gole z 25 metrów, Szarmach pakował z główki, Gadocha dorzucał – marzyli o takich piłkach, jakie macie teraz. Poza tym… on waży po treningu piłki?! 20 piłek? Chłopie, ty idź się leczyć.

– No dobrze, ale my gramy o mistrzostwo. Wciąż! Dlatego, że jesteśmy w Legii gramy o mistrzostwo, czy Legia gra o mistrzostwo, bo tu jesteśmy? Bo ma wystarczająco dobrych piłkarzy? – pyta Iwański. Spójrz na tabelę. Macie tyle samo punktów co Ruch Chorzów, mimo że pensja twoja, Grzelaka i Wawrzyniaka wystarczyłaby na pokrycie zarobków wszystkich zawodników „Niebieskich”. Na razie martwcie się o to, żeby załapać się na podium, zamiast opowiadać, że jesteście w grze o mistrzostwo. Zresztą, tu nie chodzi o to, żeby być w grze, tylko żeby je zdobyć.

– Popatrzcie na mnie… Mogę zjeść. Dwa, trzy – to już Pączek o pączkach. Tak patrzymy na ciebie i oceniamy, że możesz zjeść znacznie więcej. Szacujemy, że zmieściłbyś jedenaście.

– Można też alkomaty ufundować ludziom i nie będzie problemu… W ostatnich czasach jesteśmy wystawieni na pośmiewisko. Świetnie się w tej roli szyderców sprawdzają byli piłkarze Legii – to o nagrodzie ufundowanej przez Wojtka Kowalczyka (pączkach właśnie). Drogi Maciusiu, zanim będziesz mógł zabrać głos na temat Wojtka, to powinieneś ładnie się ubrać, umyć zęby i spytać o pozwolenie. Różnica między nim a tobą jest taka, że jego po meczach noszono na rękach, a ty jesteś obiektem drwin. W skrócie – że on w pojedynkę wygrywał mecze, a ty się nadajesz do pchania karuzeli. No i jeszcze tytuł wywiadu: „Mogę zjeść ze dwa pączki od Kowalczyka”. To nie takie proste. Pączki ma dostać ten, kto strzeli zwycięskiego gola w Gdańsku. Założenie, że uda się akurat tobie, wydaje się nam irracjonalne. Nie próbuj nas naciągać – nie strzelisz, nie pojesz.

A TERAZ NAJLEPSZE. PRESSING! CYTATY:

Reklama

– Słyszałem o tym od trenera. Powiedział, żebym się tym nie przejmował. Nie miał do mnie pretensji. Mieliśmy swoje założenia taktyczne. Być może to śmieszne, ale trener zwrócił mi uwagę, że atakowałem tak wysoko. Miałem poczekać, aż oni do mnie przyjdą.

Nie mam odbierać piłki gościowi w tym założeniu. Alibi byłoby, gdybym zrobił wślizg. Miałem za zadanie zwalniać grę rywala.

– Jak człowieka zatyka, to nie ma siły. Być może mnie zatkało wtedy i patrzyło na to, żeby zwolnić akcję. Nie wiem, nie pamiętam. Mnie to nie interesuje. Wyciągnięte zostało pięć czy sześć sześć sekund meczu. Mogli wyciągnąć dobre strony. Nie chcieli tego zrobić.

Przeczytaliście to samo co my? Zatkało go. Siedem minut człapania po przerwie i go zatkało. A tak w ogóle, nie ma co śmiać się z „pressingu” – takie były założenia. Albo nawet nie – on przesadził, bo założenia były takie, żeby to rywal podszedł i żeby go za bardzo nie atakować! No i najważniejsze – ON WCALE NIE MIAŁ ODEBRAĆ PIŁKI. Genialne. Śląsk rozgrywa sobie na 40 metrze i kończy akcję strzałem na bramkę, a Iwański opowiada w wywiadach, że tak miało być. Kiedyś twierdził, że ma wszystkie piłki z rożnego wrzucać na pierwszego obrońcę, co Jan Urban skwitował kultowym: „Co on pierdoli?”

My kwitujemy tak cały ten wywiad: CO ON PIERDOLI?!
A kibicom Legii składamy kondolencje. Wydawało się, że nic nie przebije Grzelaka i „ekstremalnie ciężkich treningów” i bieganiu na „osławionym dystansie 600 metrów”, ale Pączek naprawdę dobił do poziomu kolegi.

NOWY WPIS NA BLOGU KOWALCZYKA – O IWAŁƒSKIM I GRZELAKU: KLIKNIJ TUTAJ

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...