Polonia Bytom zwróciła się do Komisji Ligi o zbadanie kulisów negocjacji Jagiellonii Białystok z Rafałem Grzybem i wyciągnięcie konsekwencji dyscyplinarnych. To trudna sprawa. Polonia ma rację, że doszło do złamania przepisów, a “Jaga” kusiła piłkarza wcześniej niż 6 miesięcy przed wygaśnięciem kontraktu. Z drugiej strony – magicznej bariery 6 miesięcy nie przestrzega nikt, dosłownie nikt. Cała liga negocjuje przez 365 dni w roku, telefony dzwonią jeden po drugim, padają mniej lub bardziej zobowiązujące propozycje. Piłkarze “romansują” na rok i na dwa lata przed wygaśnięciem umów.
Najprościej byłoby napisać, że przepisy są nieżyciowe. Gdyby ich dokładnie przestrzegać, każdy klub sondujący możliwość sprowadzenia piłkarza powinien najpierw zadzwonić do klubu, z którym ten piłkarz ma kontrakt i poprosić o zgodę na bezpośrednie rozmowy. Droga jest praktycznie zawsze skracana. Dzwoni się do menedżera, on kontaktuje się z piłkarzem i pyta: – Chcesz tam iść?
To nawet logiczne – po co rozpoczynać oficjalne negocjacje, jeśli piłkarz może w ogóle nie być zainteresowany transferem. Dlatego – w praktyce – zawsze pytany jest jako pierwszy. Nie chcesz takiej przeprowadzki? W porządku, w takim razie sprawia umiera. Ale menedżerowie odbierają telefony jeden po drugim, dotyczące ich klientów. I przedstawiciele klubów, którzy dzwonią, nawet nie mają pojęcia, komu kiedy kończy się kontrakt.
Odpowiednie przepisy jednak istnieją i mają za zadanie sprawić, by piłkarzom nikt nie mieszał w głowach i by mogli skupić się na pełnej realizacji zadań nałożonych przez aktualnego pracodawcę. W Anglii głośna była sprawa negocjacji Jose Mourinho z Ashleyem Colem. Zapadł wyrok – Chelsea musiała zapłacić grzywnę 300 tysięcy funtów, Mourinho 200 tysięcy, a Cole 100 tysięcy. Płacił też kiedyś Liverpool za kaperowanie Christiana Ziege z Middlesbrough.
Skoro więc prawo funkcjonuje w Anglii, mogłoby także w Polsce. To jednak wymaga nie jednorazowego rabanu narobionego przez działaczy Polonii Bytom (których motywacją nie jest przestrzeganie prawa, tylko zemsta), ale całkowitej zmiany podejścia do transferów. I jeśli ukarana miałaby zostać Jagiellonia, to powinien być to początek całej lawiny. Na przykład Jerzy Koziński, wieloletni działacz PZPN, a dziś prezes Zagłębia Lubin, na początku grudnia poprzez OFICJALNÄ„ stronę klubu poinformował, że zamierza ściągnąć Andrzeja Niedzielana i że spotkał się w tej sprawie z menedżerem piłkarza, Karolem Glombem. W praktyce przyznał się do złamania przepisów.
OK – niech Komisja Ligi weźmie się za Jagiellonię, ale później też za Zagłębie Lubin. I niech ruszy lawina, obejmująca 99 procent klubów ekstaklasy i pierwszej ligi. Bo ukaranie tylko “Jagi” to śmiech na sali.
PS A Polonia Bytom przestrzeganie prawa zacznie od siebie i zapłacili zaległe pieniądze Broniewiczowi.