Oskary piłkarskie po raz pierwszy straciły sens, gdy sędziowie w ramach łapówek żądali oddawania głosów na siebie. A po raz drugi, gdy piłkarze z wielkopolskich klubów umówili się i dla jaj zagłosowali na Jacka Portalę, jako najlepszego dziennikarza, mimo że to taki śmieszny gość, co pisze o żużlu, a nie o piłce. Generalnie zawodnicy nie powinni zabierać się za wybór dziennikarzy, bo w większości ledwie potrafią czytać (a jak już potrafią, to cenią głównie tych, którzy ich chwalą).
W tym roku serca naszych ligowców zdobył pierwszy literat RP (niestety, niespełniony), czyli Dariusz Tuzimek. Nasz ulubiony autor został nominowany obok Zbigniewa Cieńciały i Marka Gilarskiego. Przypomnijmy, że “Tuz” błysnął w ostatnim roku przede wszystkim tekstem, który widzicie powyżej, o tym, że chciał pogadać z pomnikiem Jezusa, ale pomnik go olał. Pisał też o tym, jak mruczał do ucha swojemu synkowi:
“Teraz ważniejsze jest, by znaleźć czas na rozmowę z synem, przeprosić matkę, wybaczyć bliskiej osobie. Ja z synem już pogadałem. Właśnie skończył roczek, więc na razie nasza rozmowa wyglądała tak, że ja mówię, a on słucha. Płakał. Włączyłem pozytywkę ukrytą w pluszowym misiu, a sam mówiłem szeptem. Powolutku, słówko za słówkiem… Uspokoił się i słuchał. Kiedyś opowiem mu, czym jest sport, szlachetna walka i piękno rywalizacji. O złych rzeczach opowie mu świat. Dziś płacze tylko wtedy, gdy nie czuje ciepła matki. Ale i on, i ja sporo jeszcze łez wylejemy. Ludzką podłość, nikczemność i małość można poznać tylko empirycznie. To trzeba przeżyć samemu. I ja – ojciec – przed tym go nie obronię. Czasem trzeba wyłączyć telewizor, usiąść, zatrzymać gestem wyciągniętej dłoni galopujący świat, nie gonić i mieć chwilę dla siebie. Pogadać z synem, podać rękę bratu, uściskać ojca i matkę, żonę albo kobietę, którą się skrzywdziło. I właśnie po to są święta”.
Niestety, nasi piłkarze to jednak prostacy i choć docenili Tuzimka, to jednak nie docenili drugiego naszego faworyta, Marcina Kality. Przypomnijmy dzieło redaktora naczelnego PS:
“Sobotni wieczór. Świat tak słodko wyciszony. Spokój, mroźne powietrze na zewnątrz dodatkowo tłumi wszelkie niepokojące odgłosy mroku, o ile takowe w ogóle miałyby prawo zaistnieć. Nastrojowa, pomarańczowa poświata światła ulicznego za oknem, półmrok dobrze znanego sobie pokoju, gdzie w żadnym z zakamarków nie czai się nic choćby na podobieństwo zła. Siadam w wygodnym fotelu, jakieś piwo, jakieś orzeszki. Sztampa. Nuda. Włączam telewizor. Na ekranie “Królestwo”.
Amerykańscy spece od zadań niemożliwych z misją w Arabii Saudyjskiej. Fikcja, ale nie do końca. Dzielnica miasta opanowana przed fundamentalistów, w której Amerykanie wpadają w zasadzkę, to prawda. Cały kwartał domów obsadzony przez zamaskowanych ludzi uzbrojonych w broń maszynową, wyrzutnie rakiet, granaty i cały arsenał śmiercionośnych narzędzi to też prawda. Podobnie jak 80-letni starcy prowadzący na rzeź tłumy i 10-letni chłopcy z ogniem fanatyzmu w oczach odbezpieczający swe pistolety. Krew, strach, śmierć. Piekło tym straszliwsze, że prawdziwe. Niewyobrażalne. Porażające dramatem, odrętwiające przy próbie współczucia.
A ja siedzę dalej w fotelu i właśnie kapeć spadł z lewej nogi. Wkurza mnie to. Naprawdę wkurza, bo okno lekko uchylone i zimno mi w stopę. No, nie! Chyba muszę odstawić szklankę (odstaw co innego – przyp. Weszło) i schylić się po pieprzonego kapcia. Zdarzenie urasta do rangi życiowego problemu.
Jak wytłumaczyć problem kapcia komuś, kto doświadczył piekła Kabulu czy jakiegokolwiek bliskowschodniego miasta w stanie wojny? Albo komuś, kto – jak bohaterka “Milczenia Lorny”, Albanka – musiał decydować się na fikcyjne małżeństwo z narkonanem, by uwolnić się od zmór swej ojczyzny?”
APELUJEMY DO C+ BY W RAMACH DZIKIEJ KARTY DOPUŚCIĆ DO RYWALIZACJI KALITĘ I RAZ NA ZAWSZE ROZSTRZYGNĄĆ, KTO JEST LEPSZY – ON CZY TUZIMEK?