Niestety, Marka Motykę znów zapewne spotka wielka niesprawiedliwość i w kolejnym klubie straci pracę, zanim jego głęboka, szkoleniowa myśl zostanie przelana na piłkarzy. Podobno – bo tak donosi kielecka prasa – “Marcyś” dziś dowie się, iż jego dalszy pobyt w Koronie nie jest mile widziany. A zastąpi go Marcin Sasal, ten z Dolcana Ząbki.
Korona niepozornie i po cichutku, po sześciu meczach bez zwycięstwa powędrowała niemal na sam dół ligowej tabeli (dwa punkty przewagi nad strefą spadkową). Nie tego spodziewał się wąsaty prezydent Kielc. On zapowiadał przecież przed sezonem walkę o mistrzostwo Polski.
Sam Motyka ma swój pogląd na tegoroczne rozgrywki (dzisiejszy “PS”): – Jednak wystarczyło, abyśmy na własnym stadionie wygrali ze Śląskiem Wrocław, Cracovią, Arką Gdynia i Zagłębiem Lubin. Mielibyśmy 22 punkty i nikt by się nas nie czepiał, nikt nie zadawał niezbyt przyjemnych pytań.
Faktyczie, ma rację! Ale gdyby jeszcze wygrali z Legią, Wisłą, Jagiellonią i Lechem, mieliby 34 punkty. I fotel lidera! Marku, dzięki wielkie za te wyliczenia, naprawdę otworzyłeś nam oczy.
Motyka popisał się też jeszcze jednym błyskotliwym stwierdzeniem: – Proszę zauważyć, iż grając w pełnym składzie toczyliśmy z Legią w Warszawie wyrównany bój.
On liczy, że ludzie mają słabą pamięć, czy co? W momencie, gdy Korona dostała w Warszawie pierwszą czerwoną kartkę, przegrywała już 1:3. Było po meczu. Grając w dziewiątkę strzeliła gola i straciła dwa, czyli poszło lepiej, niż gdy grano 11 na 11. “Marcyś”, przestań bredzić, pakuj walizkę.