Gdyby Wisła Kraków wygrała dziś we Wronkach, moglibyśmy dokonać nieformalnej koronacji. A tak, trzeba ją jeszcze odwlec. Lech zwyciężył 1:0 po bardzo emocjonującym meczu i po golu Roberta Lewandowskiego. Bramek mogło paść zdecydowanie więcej, ale świetnie spisywali się bramkarze. Zaskakuje dyspozycją Burić, którego przez poprzednie pół roku przedstawiano w Poznaniu jako ostatnią pierdołę. A tymczasem zagrał drugi raz w barwach “Kolejorza” i drugi raz błysnął formą, mimo że sytuacji sam na sam z nim nie brakowało. Kasprzik jeszcze chwilę sobie odpocznie.
Drugą połowę z trybun musiał oglądać Maciej Skorża, bo trochę nawrzucał arbitrowi. Zapewne chodziło mu o niepodyktowany rzut karny za faul Grzegorza Wojtkowiaka na Patryku Małeckim. Rzeczywiście, jedenastka się gościom w tamtej sytuacji należała i gdyby Borski zagwizdał, trudno zgadnąć jak mecz by się później potoczył. Ale też przyznajmy uczciwie – to nie był aż tak ewidentny faul, żeby Skorża musiał się pół godziny wściekać przy linii bocznej.
Pochwalić trzeba strzelca gola, Lewandowskiego (już 6 traień w tej rundzie), oraz Semira Stilicia, który w tamtej sytuacji znakomicie zagrał mu piłkę. Ale tak naprawdę na słowa uznania zasługują prawie wszyscy i to z obu drużyn. Dawno nie było tak emocjonującego spotkania w naszej lidze.
Aktualnie Wisła ma siedem punktów przewagi nad Legią i osiem nad Lechem. Jeszcze w tym roku – dokładnie 6 listopada – czeka nas spotkanie Wisła – Legia.