Najnowsze piłkarskie informacje. Za trzy dni mają ruszyć rozgrywki polskiej ekstraklasy, ale ruszyć wcale nie muszą. W ubiegły weekend miała ruszyć pierwsza liga, ale nie ruszyła. Do tego PZPN wydał właśnie oświadczenie, że rozegrany dopiero co Superpuchar Ekstraklasy był jednak Superpucharem Polski, a rzecznik Ekstraklasy przyznaje, że nie wie, czy w tym roku będzie Puchar Ekstraklasy – bo wszyscy mają ważniejsze sprawy na głowie. W tle czai się Podbeskidzie, które wysyła do PZPN zapytanie, kiedy odbędą się baraże o ekstraklasę – bo chętnie by w nich wystąpili. To tak w skrócie.
Jeśli ktoś blokuje sobie najbliższy weekend, żeby iść na mecz, to niech się lepiej wstrzyma – meczów może wcale nie być. ŁKS przeszedł do kontrataku i nikt nie powinien być zdziwiony, jeśli już w doliczonym czasie gry wbije komisji licencyjnej gola. Trzymamy za to kciuki, bo jak na razie łodzianie zostali w sposób brutalny skręceni. Szkoda, że inne kluby nie wykazują solidarności z ŁKS-em, jakby nie biorąc pod uwagę, że dziś padło na Łódź, za rok może paść na zupełnie inne miasto.
Właśnie brak solidarności jest największym problemem w walce z PZPN. Jeszcze nigdy nie doszło do wielkiego zjednoczenia, by rozwalić tę chorą instytucję. Kibice? Być może wystarczyłoby, gdyby przez miesiąc NIKT nie przyszedł na i tak nędzne mecze ekstraklasy lub gdyby NIKT nie kupił biletu na spotkanie reprezentacji Polski (oj, pusta kasa na pewno by zabolała Latę i spółkę, a pusty stadion – na przykład Śląski – robił wrażenie w relacjach medialnych na całym świecie). Piłkarze? Zawsze boją się tylko o swoje tyłki i przez lata nie stworzyli nawet organizacji, która chroniłaby ich prawa. Kluby? Jeszcze się nie zdarzyło, bo ramię w ramię walczyły o cokolwiek. Zawsze górę biorą małe, prywatne interesiki.
Dlatego właśnie PZPN ciągle wygrywa. Zjada pojedynczych, słabszych wrogów. Nam potrzebna jest rewolucja. Wielkie powstanie, do którego niestety nigdy nie dojdzie.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT