Seweryn Gancarczyk zostanie nowym piłkarzem Lecha Poznań. Chyba transfer całkiem dobry, chociaż podpieramy się słowem “chyba”, bo Gancarczyka na oczy widzieliśmy tylko w czasie mistrzostw świata w 2006 roku, jak w mixed-zonie przemykał między dziennikarzami i wydawał się lekko otumaniony. Natomiast jego klasa sportowa to póki co legendy ludowe, które zostaną lada chwila zweryfikowane. Na boisku prawie nikt go nie widział.
Ale powinien się nadać – w końcu Metalist to silny klub z silnej ligi, a Gancarczyk regularnie grał w pierwszej jedenastce. Zapytalibyśmy selekcjonera Leo Beenhakkera, czy Gancarczyk jest dobry, ale niestety Beenhakker też nie wie, bo nigdy nie chciało mu się polecieć na Ukrainę.
A tak poza tym, przypomnieliśmy sobie właśnie artykuł z “Przeglądu Sportowego” sprzed pół roku. Wówczas – wedle informacji gazety – o Gancarczyka straszliwą walkę toczyły cztery kluby: Fenerbahce, Galatasaray, Besiktas i Hertha Berlin. No i proszę, Lech okazał się najskuteczniejszy! W Fenerbahce jednak dalej będą musieli na lewej obronie wystawiać tego nieudacznika Roberto Carlosa, a brak głośnego transferu Gancarczyka odbiją sobie – jak dobrze pójdzie – transferem Robbena za 25 milionów euro.
PS Swoją drogą – dużo tych Gancarczyków. Dwóch w Śląsku, jeden w Lechu, jeden w Górniku… Oby tylko nie spotkali się wszyscy w jednym klubie, bo skład wyglądałby kabaretowo.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT