“Przegląd Sportowy” w czwartek poinformował, że jeszcze nigdy groźba odebrania nam Euro 2012 nie była tak realna. Oczywiście było z góry wiadomo, że nic ważnego się nie wydarzy, ale nie sądziliśmy, że zamiast wybuchu wielkiej bomby wyjdzie AŁ» TAK nędzne pierdnięcie. I że po kilku godzinach będzie już po wszystkim. Sądziliśmy, że temat będzie żył chociaż tak ze dwa dni, chociażby do soboty.
Euro 2012 mamy dalej, jeden krawaciarz pogadał z drugim i ustalili, że trzeba współpracować i że turniej będzie wspaniały. Co za zaskoczenie. A mieli nas przecież skasować. Ktoś w Szwajcarii miał wpaść w furię. Miało zostać wprowadzone wójcikowe “rąbać, siekać i uciekać”. I co? Nic z tego?
Dziś w “PS” czytamy: “Nic się nie stało, czyli coś się jednak stało. Tak w skrócie można podsumować ostatni spór wokół Euro 2012, o którym piszemy od wczoraj”. Faktycznie, dobre podsumowanie. Brzmi samokrytycznie.