Jak poinformował serwis sportslaski.pl, Jerzy Brzęczek już nie wróci na boisko. A warto zauważyć, że “Papież” – jak go nazywali koledzy – grać w piłkę na poziomie pierwszoligowym zaczynał w czasach, gdy w Polsce padał komunizm, czyli 20 lat temu.
Pod względem liczby rozegranych spotkań, Brzęczek jest fenomenem. Zaliczył – o ile nie pomyliliśmy się w rachunkach, co zdarza nam się regularnie – 603 mecze na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Występował w ekstraklasie polskiej, austriackiej i izraelskiej. Tłukł te mecze z taką regularnością, z jaką Krzysztof Warzycha trafiał do siatki w barwach Panathinaikosu i z jaką Igor Sypniewski zaglądał do kieliszka. Marek Chojnacki – ze swoimi 452 meczach, które rozegrał w naszej lidze i które dały mu rekord – może Brzęczkowi pozazdrościć samozaparcia.
Jak wy oceniacie Brzęczka? Jak dla nas zawsze mu czegoś brakowało. Niby środkowy pomocnik, ale ni to ofensywny, ni to defensywny. Taki trochę we wszystkim poprawny, ale w niczym wybitny. Bramek zbyt wielu nie strzelał, królem asyst nigdy nie był. Czyli – wstydu nie przynosił, ale i chwały też raczej nie. No ale miał klasę – na boisku i poza nim. To trzeba mu przyznać. Podsumowując – z powodu zakończenia kariery akurat przez niego w depresję nie wpadamy, ale szymkowiakowe słowo “szacunek” jak nabardziej się należy.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT