Arka Gdynia jest zainteresowana sprowadzeniem braci Burkhardtów. Pogratugowalibyśmy pomysłu, gdyby nie to, że jest fatalny. Bo bracia B. mają to do siebie, że w piłkę mogliby grać na wysokim poziomie, ale już nigdy nie będą. Zwłaszcza w Trójmieście.
Oczywiście, nad morzem jest kilka klubów, w których Marcin Burkhardt by się sprawdził i w których wszyscy byliby z niego zadowoleni. Na przykład:
– Viva Club (Sopot)
– Paradox (Sopot)
– Mandarynka (Sopot)
– Młodzi, piękni i bogaci (Gdańsk)
– Copacabana (Sopot)
– Ego (Sopot)
– La Dolce Vita (Gdańsk)
– Taboo (Gdynia)
– Mozart (Łeba)
Moglibyśmy wymieniać dalej, ale i tak nie doszlibyśmy do takich klubów jak Arka czy Lechia. Bo niestety, Burkhardt ma równie wielki talent, co zryty łeb. I jeśli miałby gdzieś grać w piłkę, to najbardziej przydałaby mu się Odra Wodzisław albo coś równie nieatrakcyjnego pod względem rozrywkowym. Trójmiasto wciągnie go po pierwszym dniu. Potem będzie kontuzjowany i tyle go widziano.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT