Patryk Małecki ma podobno dwie oferty z Premiership. Niestety, jak czytamy oferty są tak super, hiper, ekstra tajne, że prawdopodobnie nie wiedzą o nich nawet przedstawiciele angielskich klubów.
Hmm… Niektórych dziennikarzy trzeba najwyraźniej lekko pohamować – odkąd w 1992 roku założono Premiership, żaden Polak grający w polu nie trafił tam bezpośrednio z polskiej ligi. I teraz nagle miałby to być Małecki? Tak, oczywiście, na sto procent… Może nam się to podobać lub nie, możemy to uważać za niesprawiedliwe, ale nasza ekstraklasa dla Anglików nie istnieje. Są tak zapatrzeni w siebie, że zdecydowanie poważniejsze są dla nich mecze Gillingham – Shrewsbury niż Legia – Wisła.
Dla Małeckiego – który zresztą w poprzednim sezonie się wyróżniał, ale nie był jakąś wielką gwiazdą całej ligi – sukcesem byłoby otrzymanie oferty z Championship i w ten sposób spróbowanie walki o Premiership. W drogę na skróty na jego miejscu byśmy nie wierzyli. West Ham, o którym się wspomina, ma na pozycji Małeckiego Valona Behramiego, kupionego z Lazio Rzym za pięć milionów funtów. To jest inny świat.
O Małeckim w Premiership donosi między innymi krakowski oddział “Gazety Wyborczej”. Podobno wiślak się waha, czy chce grać w najbogatszej lidze świata. To zupełnie jak Radosław Sobolewski, którego – zdaniem tej samej komórki “GW” – chciał Manchester City, po fiasku negocjacji z Kaką.