Po niezbyt udanym dla reprezentacji Polski zgrupowaniu w RPA Leo Beenhakkerowi puściły nerwy. Sfrustrowany wynikami sparingów Don Leo na zakończenie obozu nawet nie pożegnał się z zawodnikami – donosi dziennik “Fakt”. W Amsterdamie po prostu zniknął bez słowa.
– Zabrał swój bagaż i pośpiesznie wyszedł z terminalu, nie zamieniwszy z nikim nawet słowa. Byliśmy mocno zdezorientowani, bo myśleliśmy, że jak zawsze pożegna się z drużyną – mówi “Faktowi” jeden z piłkarzy reprezentacji Polski.
Z Beenhakkerem, na prośbę piłkarzy szybko skontaktowała się Marta Alf, jednak Beenhakker oświadczył, że nie ma zamiaru wracać. – Nie wiemy, o co mu chodziło. Może selekcjoner uznał, że pożegnał się z nami już dzień wcześniej na hotelowej kolacji? Ale przecież podanie ręki każdemu z nas nic by go nie kosztował – tłumaczy jeden z naszych reprezentantów.
Za miesiąc Beenhakker powie tak: – Oh, come on! Znowu wymyśliliście kolejny problem! Miałem ich szukać po terminalu? Jednego bym nie znalazł i byście napisali, że go niszczę? Obiecuję, że następnym razem ucałuję każdego z tych chłopaków! Kocham ich, to są świetni ludzie. Ale wy, dziennikarze… To pierdolony poziom dna!
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT