Jagiellonia Białystok (a raczej formalne pozostałości z dawnej “Jagi”) domaga się zaległych pieniędzy od Widzewa za Marka Citkę – 350 tysięcy złotych plus odsetki, czyli razem ponad 800 tysięcy. Oczywiście szans na sukces wielkich nie ma, bo w polskiej piłce przepisy są takie, że oszukać kogoś można skutecznie i z łatwością.
Na łamach “GW” Wojciech Baranowski mówi: – W kontrakcie było zapisane, że BKS z kolejnego transferu zawodnika ma otrzymać 40 proc. Dlatego po tym, jak Citko przeszedł do Legii Warszawa za około milion złotych, należało się nam ok. 350 tys. Teraz ta suma jest już powiększona o 500 tys., a są to odsetki. Co prawda Widzew zwrócił nam ok. 50 tys., ale to przecież nie wszystko. Przez wiele lat zabiegaliśmy o zwrot pieniędzy, ale nawet komornik nie ma skąd ściągnąć tej sumy, gdyż Widzew to teraz inny podmiot prawny niż ten przed laty.
Jesteśmy ciekawi, co jeszcze wypłynie w najbliższym czasie. Podobno Zawisza Bydgoszcz czeka na pieniądze za transfer Zbigniewa Bońka z Widzewa do Juventusu – razem z odsetkami daje to 24 000 000 000 dolarów. Z kolei Odra Opole chce swoją działkę za sprzedaż Młynarczyka do FC Porto (jakieś 12 000 000 000 dawnych marek niemieckich). Wciąż nie zbadano sprawy przejścia Ernesta Pohla z Legii do Górnika Zabrze.